Bezpiecznie przepłynąć Atlantyk. Nie mylić z „Przepłynąć Atlantyk”!

aleksanderdobaTo tytułowe zdanie utkwiło mi w głowie chyba najbardziej.

Aleksander Doba siedział z nami na polu namiotowym, w Stanicy Wodnej PTTK w Swornegaciach, i opowiadając o swoich przygodach, podkreślał, że jego celem nie było przepłynąć Atlantyk, ale „Bezpiecznie przepłynąć Atlantyk”.

Wyraźnie to powtórzył i to autentycznie było to zdanie, które zapamiętałam od razu i które do mnie tak mocno przemówiło.

I to nie tylko dlatego, że ten niezwykły człowiek przepłynął Atlantyk KAJAKIEM.

Ale dlatego, że to zdanie można idealnie odnieść do wszystkich rzeczy, którymi się w życiu zajmujemy, czy to zarabiając przez internet, czy to siedząc w nowatorskich branżach jak choćby kryptowaluty, czy też pracując na etacie, prowadząc własną firmę itd. itd.

Rzecz pierwsza: Czy da się bezpiecznie przepłynąć Atlantyk?
A no… nie da się.
Można chcieć, ale ryzyko, że poniesie nas wiatr, porwą piraci, zatopi fala, wykończy sztorm – jest mega wysokie. Nie ma tu 100% bezpieczeństwa. Ani, ani.

Ale można płynąć tak, by zachować maksymalne MOŻLIWE bezpieczeństwo.
Można pewne decyzje podejmować tak, by to ryzyko minimalizować.
I to z pełną świadomością faktu, że nie da się go zminimalizować do zera.

 

Masz własną firmę?
Działasz tak, by możliwie ograniczać koszty, potęgując zyski, ale nigdy nie masz pewności, że nie stanie się COŚ, co wyłoży Ci biznes na łopatki.
Konkurencja tuż obok, zmiana czasów (przypomnij sobie kasety VHS i wypożyczalnie video), zmiana prawa, która wykończy Cię podatkowo, konfiskata majątku (bo ustrój się zmienił i jakiś dyktator zabrał Ci wszystko), niesłuszna kara pokontrolna, która zabierze Ci szansę na sukces, pracownik złodziej, itd. itd.
Możesz chcieć płynąć bezpiecznie, ale nie masz pewności, że tak będzie.
Zabezpieczasz się.
Czuwasz.

Pracujesz na etacie?
Masz poczucie, że masz cały etat, umowę na czas nieokreślony, jest super, bierzesz kredyt na 30 lat, tracisz pracę i z tego całego złudnego poczucia bezpieczeństwa, jakie miałeś – zostaje Ci 30 dni wypowiedzenia i kredyt.
I co z tego, że byłeś dobrym pracownikiem i się starałeś?
Mogłeś czuć się bezpiecznie, pracować dobrze, ale 100% pewności tego, że tak będzie zawsze, nie miałeś.

 

Aleksander Doba porządnie przygotowywał się do wypraw: specjalistyczny kajak, specjalistyczne urządzenia, telefon satelitarny, przygotowanie fizyczne, psychiczne, odpowiednie papiery i zezwolenia, a i tak na trasie dwa razy napadli go amazońscy piraci, kilka razy psuł mu się kajak, uszkadzał ster, kilka razy musiał rezygnować z powodu fatalnej pogody, i do tego na wiele dni stracił łączność ze światem zewnętrznym.
Celem było bezpieczne przepłynięcie Atlantyku, i chociaż go przepłynął, to wszak nie bez przygód i nie bez niebezpieczeństw.

spływ Aleksander Doba

Osobiście zresztą uważam, że to jakiś cud, że nie pożarły go tam rekiny i nie zgniotły kilkumetrowe fale…

Aleksander Doba spływ

 

Po spływie w towarzystwie pana Olka zastanawiam się nad tym, czym jest to całe „bezpieczeństwo”, do którego wszyscy tak uparcie dążymy? I którego wszyscy tak mocno oczekujemy?

I czy to coś istnieje naprawdę?
A jeśli tak, to co się musi wydarzyć, by „nasze poczucie bezpieczeństwa” zniknęło?

Dziś być może poczucie bezpieczeństwa daje Ci dywersyfikacja: masz portfel zbudowany z wielu źródeł: jakieś projekty, jakieś kryptowaluty w portfolio, jakieś dolary, funty i euro zakitrane na kontach, jakaś lokata, jakieś diamenty, jakaś praca, umiejętności czy co tam jeszcze.
Czujesz się bezpiecznie, prawda?
Jak coś Ci się z tych tematów „wywali”, to masz inne.
Super.

A gdybyś miał wypadek i stracił pamięć? 😉
Gdybyś nie wiedział kim jesteś, gdzie jesteś ani że masz do czego wracać?
To nie fantazja, przecież takie rzeczy się zdarzają.
No to co byś wtedy miał z tego bezpieczeństwa?

 

Myślę, że każdy z nas, nawet jeśli nie jest rasowym podróżnikiem – ma w życiu jakiś swój „Atlantyk”.
I płynie przez niego tak, by było to maksymalnie bezpieczne.
Czuwa, dywersyfikuje, dba o różne źródła mocy, zabezpiecza się.

Ale ryzyka nie da się uniknąć w 100 %.
Rzecz w tym, że nie podejmując go w ogóle – stoisz w miejscu.

I obawiam się, że to stanie w miejscu jest znacznie gorsze, niż wpłynięcie na swój ocean wiedząc, że możesz zyskać coś fantastycznego, ale zawsze będzie to obarczone jakimś zagrożeniem.
Jakimś ryzykiem.
Jakąś ceną.
.
„Bezpiecznie przepłynąć Atlantyk”.
Na tyle, na ile się da.
.

3 komentarze