Biznesowi kamikadze, czyli nie zmieniaj nic na trasie do celu

dolek minigolfDziś będzie wpis z opowiastką z życia 😉 Niedawno byłam na urlopie: przyjemne jezioro w Wielkopolsce, kajaczek, odpoczynek od netu i czysto rozrywkowe atrakcje. Na terenie ośrodka, w którym w tym czasie mieszkałam, było pole do minigolfa. 14 dołków, zabawa na celność, sami wiecie. Pierwszy dołek poszedł gładko – kilka strzałów i piłka u celu. Za to drugi dołek mnie załatwił i zainspirował do tego wpisu. Wyglądał tak, jak na moim nieudolnym rysunku obok. Linia prosta, górka z dziurą na górze, linia prosta. Przymierzam się, celuję: za daleko, za blisko, poza polem, za daleko, za blisko, sturlała się z górki, nie doszła do dołka, przeturlała się, znów nie doszła itd. itd. 46 pierniczonych uderzeń zanim wreszcie trafiłam! To trwało oko 30 minut.

Oczywiście pozostałe osoby grające ze mną w tej partii straciły już ochotę na kolejne dołki, a tych przecież było łącznie 14… Koszmar. No ale nie mogłam się poddać przecież. Nie mogłam, prawda?

Ok, trafiłam – i zaraz przy kolejnym polu ustaliliśmy, że strzelamy do 10 prób i potem kolejna osoba. Taka zmiana, żeby wszyscy się nie wykończyli.

I wtedy właśnie przyszło mi do głowy, że to taka autentyczna, życiowa sytuacja, którą zaraz przełożyłam sobie na biznes.

Mianowicie – zarabiamy przez internet, szukamy ciekawych programów, rozwiązań, metod, trików, sztuczek, jakichś genialnych patentów na powiększenie portfela, czy pozyskanie poleconych, tworzymy różne rzeczy – mamy cel. I w tym co robimy, odkrywamy wciąż coś nowego, znajdujemy jakieś rzeczy, które chcemy wykorzystywać, coś nas inspiruje, a coś mniej

Ale…

No właśnie. Są wśród nas ludzie, którzy twierdzą, że jeśli już wyznaczyłeś sobie Cel i wybrałeś program, w którym zarabiasz przez internet, to powinieneś się temu poświęcić całkowicie. Bez reszty. Zrobić wszystko, żeby w tym jednym programie zarabiać (bo przecież jak się skupisz na kilku, to stracisz uwagę i nigdy nie dojdziesz tam, gdzie byś chciał) i takie tam blabla.

Wierność jednej firmie, jednemu programowi, jednej strategii, jednemu zespołowi, jednemu sponsorowi – aż po… no właśnie… aż po grób?

Przepraszam Was, ale to są takie bzdury, że czasami nie mogę tego słuchać.

Jeśli NIC, ale to NIC nie zmieniasz na drodze swojego biznesu, swoich strategii, działania, to… istnieje ryzyko, że nie tylko przegapisz okazję, która może być tzw. „okazją życia”, ale i staniesz w miejscu.

Gdybym tym kijem celowała non stop w tym samym kierunku, z tą samą siłą, tym samym rozmachem, do tego samego dołka, to otrzymałabym TEN SAM EFEKT. Czyli piłka nie trafiłaby do dołka, a ja do celu. Na 46 desperackich prób stosowałam różne metody: odbijałam od ścianki, zwiększałam siłę, zmniejszałam, zmieniałam nawet rękę, którą uderzałam i ustawienie nóg. I udało się dopiero za 46-ym razem. Głupia gra, ale czy w życiu czy w biznesie, jest dokładnie tak samo: jasne, że może się trafić, że za pierwszym razem zapiszesz się do programu, który okaże się hitem na wiele lat, ale najprawdopodobniej tak nie będzie.

Prawdopodobnie też, jeśli dopiero zaczynasz zarabianie w sieci, to czeka Cię wiele odkryć, które wywrócą do góry nogami Twoje pierwotne założenia. Np. dziś myślisz, że będziesz sobie klikał 10 reklam dziennie i zarobisz fortunę. Ale za miesiąc będziesz wiedział, że bez wkładu własnego albo bez poleconych – nic nie da Ci samo klikanie, ot tak, dla sztuki.

kamikadzeBiznesowi kamikadze nie zmieniają nic na trasie do swojego celu. Brną i brną, robią wciąż to samo, tak samo, mimo że doskonale widzą, że to NIE daje efektów, jakich sami oczekują.

Dlaczego więc nic nie zmieniają?
Dlaczego nie spróbują z innej strony?
Dlaczego nie poszukają wsparcia, pomocy, innego sponsora, innego zespołu?
Dlaczego nie potrafią wrzucić sobie resetu i zacząć od nowa, inaczej? Albo nie odbiją piłeczki ciut mocniej?

Może dlatego, że albo sami sobie to wmówili, albo ktoś im wmówił, że jak złapią już jedną okazję, to muszą za nią iść, choćby w trupa. I oni w to wierzą. Żeby nigdy, ale to nigdy się nie poddawać, żeby iść dalej i dalej. Żeby wierzyć itd. itd.

Sęk w tym, że biznes to wg mnie nie jest wiara, ale konsekwencja podparta doświadczeniami, z których wyciąga się wnioski, coś dzięki tym wnioskom zmienia, poprawia, udoskonala i… chłodno kalkuluje.

Jeśli od 2 lat siedzisz w biznesie opartym na sprzedaży kosmetyków i zarabiasz niezmiennie 30-100 zł w miesiącu, to… przepraszam, ale jak długo chcesz to ciągnąć i w imię czego? Wierności firmie…? A może dlatego, że coś sobie obiecałeś i tak kurczowo trzymasz się tego, mimo, że do przodu nie poruszasz się ani o krok?

Jeśli nie widzisz efektów, które chciałbyś widzieć to masz dwie opcje:

1.Zmieniasz cały dotychczasowy system działania tak, by sprawdzić czy zadziała coś innego. Skoro stare metody „nie działają” to po co je ciągnąć? Na złość babci odmrożę sobie uszy?

2.Zmieniasz biznes, pod warunkiem, że najpierw wykonałeś punkt 1.

Thomas Edison wg „legendy” wykonał bodaj 10 000 prób zanim odkrył prawidłowo działającą żarówkę. Ale czy to znaczy, że on w kółko przykładał ten sam kabelek, do tego samego ogniwa i liczył, że tym razem jednak odpali ? Nie sądzę… Edison twierdził wręcz, że odkrył 10 000 błędnych rozwiązań. A to znaczy, że zmieniał je na trasie do celu. I to wielokrotnie.

Jeśli więc nie masz dziś takich efektów, jakich byś oczekiwał, a działasz w danym biznesie (czy to przez internet, czy poza nim) już dłuższy czas, to zmień coś w schemacie swojej pracy.

Poszukaj, odkrywaj, zmieniaj. Nie bądź jak kamikadze, który widzi, że leci w dół, albo sunie po równi pochyłej i jeszcze robi to celowo i z pełną świadomością tego, że to jest misja straceńca.

Masz wybór – wykorzystuj różne możliwości, zmieniaj, baw się.

Nie rzucaj swojego celu, ale pamiętaj, że do tego, czego chcesz, możesz dojść różnymi drogami. I już. I to jest ok.

Nie wspominam tu już o tym, że w każdym biznesie ważna jest dywersyfikacja źródeł zysków. Czy się to komuś podoba, czy nie.

Taki Bill Gates i Microsoft, dla przykładu. Czy ta firma byłaby tam, gdzie jest, gdyby mieli w sprzedaży tylko system Windows? Gdyby nie szli z duchem czasu i nie wprowadzali innych produktów, strategii, działań, które poza Windowsem przynosiłyby im zyski? Ponad 10 000 patentów, na których zarabiają, system operacyjny dla telefonów, systemy plikowe sprzedawane dla takich firm  jak BMW, Volkswagen czy Nikon, przeglądarka IE, poczta, odtwarzacze multimedialne, programy do filmów, Paint (mój ulubiony hehe), Word, Excell, oprogramowanie dla biznesu.

Jeśli powinie im się któraś z nóg, inna skutecznie ją zastąpi.

A u Ciebie? Jeśli powinie Ci się jakiś pomysł, biznes, program, – to czy masz inną nogę, która go zastąpi, czy brniesz w jedno, bo ktoś Ci powiedział: to wystarczy, na tym można zarabiać miliony. Przez lata. Yhym… powiedz to Microsoftowi..

P.S Przez dłuższy czas nie tknę już kija do minigolfa. 😉
Mimo inspiracji i przemyśleń jakich dostarczyła mi ta partyjka.

.

2 komentarze

  • Co do tego przykładu z M$ to nie za bardzo:
    – game for windows dno
    – windows phone dno
    – IE i spartian czyli nowa przegladarka dno
    – windows 10 powoli równa pochyła na dno
    – 10 tys patentów może ale pewnie połowa pokradziona
    – M$ potrafi zrobić świetny program tylko nie na własny system…i nikt nie wie dlaczego:(
    – Sprzet od M$ słaba sprzedaż(to zastanawiające że firma ktora robi soft zaczeła robić też konurencje dla swoich partnerów i to słabą)
    – bałbym się jeździć samochodem z system operacyjnym tej firmy Przy zapieciu pasów zapytał by „Czy jesteś pewny?: )
    Co do reszty artykułu masz racje!

    • Aleksandra Niedzielska

      Heheh, dno czy nie dno, ale co mieli zarobić, to zarobili, dywersyfikacja była i jest 😉