Event marketing: pokaż się albo giń?

event marketingEvent tu, event tam… nie macie wrażenia, że co kilka dni gdzieś jest jakiś event?

I to w zasadzie nie tylko w branży marketingu rekomendacyjnego (programy partnerskie wszech maści) czy kryptowalut, bo wokół tych tematów tutaj krążymy, ale i ogólnie w branży reklamy, szkoleń, motywacji, nowych technologii, produktów, firm itd itd.

Nie ma eventu – nie ma zabawy, czy o co chodzi? 🙂

A no wydaje mi się, że w całym tym świecie „anonimowego” internetu, a w zasadzie społeczności osób tkwiących z nosami przed monitorem – po prostu i po ludzku od czasu do czasu, dla czystości umysłu człowiek musi się przewietrzyć. To raz. A dwa : chciałby wreszcie dowiedzieć się z kim pracuje, napić się kawy z Jankiem, z którym stworzył oprogramowanie dla dużej firmy, zjeść obiad z kilkoma osobami z którymi planuje biznes, ale nie jest pewien ich „realności”, czy też chce promować jakąś firmę, ale dla własnego spokoju sumienia chce poznać właścicieli i sprawdzić, czy aby na pewno źle im z oczu nie patrzy ani wzrok nie ucieka im gdzieś tam na boki.

„Event” przybierać może różne formy:
Konkretne spotkanie z przedstawicielami firmy
Prezentacja oferty + zakąski + pogaduchy
Luźne spotkanie na którym można wymienić się poglądami
Wielka feta i uroczystość z pompą (charakterystyczna m.in dla dużych MLM)

Jakie są cele eventów?

 Po pierwsze: reklama firmy, która to wydarzenie organizuje, wyróżnienie się, „pokazanie”, podkreślenie TRANSPARENTNOŚCI właścicieli

 Po drugie: pozyskanie nowych klientów (ludzi, którzy „wyłożą hajs” na produkty, ideę, ICO, zarys, pomysł, itd) i którzy zwyczajnie w danej ofercie zauważą dla siebie szansę na zarobek czy uzyskanie jakiejś innej korzyści (produktu, usługi, bonusa itd)

 Po trzecie: zintegrowanie „starych” użytkowników, członków firmy, współpracowników i poznanie nowych kontaktów (to szalenie ważny punkt eventu!)

 Po czwarte: naładowanie uczestników pozytywną mocą do działania

 Po piąte: zrobienie w sieci szumu informacyjnego z tego wydarzenia (ludzie kręcą relacje na żywo, wrzucają zdjęcia, oglądają, czytają co tam firma ma w planie, zerkają na zdjęcia „ze sceny” czyli kto jakie dostał nagrody itd itd). Taki szum informacyjny przekłada się na sprzedaż i nowych użytkowników.

Dodatkowo po evencie pojawiają się w sieci relacje, opisy, nawet mocniej opóźnione w czasie – i znów „odświeżają” pamięć o danej firmie.

Znam osoby, które jeżdżą na przeróżne eventy przeróżnych firm i … WCALE w nich nie działają 🙂 Kupują bilety i bywają na nich – wyłącznie dla kontaktów. Przecież na miejscu nikt nie sprawdza czy działasz i nie zerka Ci w stan konta. Ale za to relacje i znajomości, jakie możesz na eventach nawiązywać – bywają bezcenne!
Końcem zeszłego roku byłam na jednym evencie w Warszawie i spotkałam tam kogoś, kto rano był na evencie firmy A, popołudniu „u nas” czyli B, a wieczorem poleciał jeszcze na event C. I to jest osoba mega dobra w marketingu rekomendacyjnym.

Kontakty bracie, kontakty.

Ostatnio spotkałam się też z ciekawym pytaniem jednej z osób, która jest bardzo dobra w działaniach marketingowych w sieci. Marka. Mianowicie:

Kiedy firma afiliacyjna NIE organizuje eventów?

No i musiałam się nad tym naprawdę zastanowić. Bo można by powiedzieć, że to nawet podejrzane, jeśli firma, która swoje zyski opiera na sprzedaży czegoś, co reklamuje poprzez program prowizyjny (partnerski), nie ma w planach spotykania się od czasu do czasu ze swoimi użytkownikami, nie widzi potrzeby ich nagrodzenia, zmotywowania do działania, czy pokazania twarzy adminów NA ŻYWO.

Podejrzane? Hm. I tak i nie.

Dlaczego to jest podejrzane?

 Bo może firma ma coś do ukrycia? – to jest pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy

 Bo może twarzą w twarz nie potrafią kłamać o tym jaki to cudowny jest ich produkt, a przez internet, na FB, stronie internetowej itd nie stanowi to dla nich problemu?

Może boją się trudnych pytań?

Może nie płacą podatków i wolą się nie rzucać w oczy, bo odkładają pieniądze na zagranicznych kontach, gdzieś w podatkowych rajach, gdzie jak już zwiną biznes, to nigdy ich nie znajdziemy?Itd itd.

Sam przyznasz, że takie myśli przychodzą do głowy. A jeszcze jak admini nie pokazują się na Facebooku z twarzy, nie ma ich na youtubie, nie robią żadnych nagrań w stylu podsumowanie miesiąca itp, to już w ogóle  czujność wzrasta.

Dlaczego to wcale nie musi być podejrzane?

 Bo może właściciele mają już tyle kasy, że wolą się ukrywać niż narażać na napad (nie śmiej się – popatrz ilu szefów wielkich firm handlowych, dyskontowych, produkcyjnych itd dosłownie chowa się w sieci, i nawet płaci specjalistom za to, żeby usuwali ich nazwisko ze stron internetowych i żeby nigdzie nie pojawiło się ich zdjęcie. Serio, serio. A przecież wszyscy wiemy, że „śpią na forsie” 😉  Tyle, że oni nie chcą obudzić się jako porwani dla okupu. )

 Bo może wychodzą z takiego samego założenia, jak szef firmy, która w handlu obwoźnym sprzedaje cud odkurzacze, które wypiorą Ci dywan i zabiją w nim wszystkie zarazki. Mianowicie: szef takiej firmy może myśleć tak: płacę mojemu przedstawicielowi handlowemu prowizję 40% jak sprzeda ten odkurzacz, a to jest kupa pieniędzy, i ani myślę mu jeszcze organizować event z zakąskami i motywacją. Niech go zmotywuje te 40%, kasa, pieniądze, prezenty dla rodziny które za to kupi. Płacę wysoką prowizję – nie będę jeszcze eventów robił. Itd itd. I ma sporo racji, prawda?

 Bo może są dziobakami w stylu klasycznego nerda, który nie lubi sceny, przemówień, stresuje się, denerwuje publicznie i WIE, że wypadnie do kitu. Może taki admin jest dobrym fachowcem w tym co robi, np. programistą, itd, ale nie musi wcale czuć się dobrze na scenie ani być wodzirejem towarzyskiego party. I wie, że gdyby wystąpił to straciłby w oczach tych, którzy kupują jego produkty, polecają je itd.

Logiczne? Logiczne.

Co TRACI firma, która nie robi eventów?

Myślę, że mocniejsze zaangażowanie ludzi do działania, bo brak motywacji czasem odczuwa każdy, i dobrze by było gdyby ta „moc” przyszła z góry czyli od firmy.

I słówko na koniec: założę się, że większość z Was nie była nigdy na żadnym evencie, albo co najwyżej 1 raz i potem odpuściła uznając, że to się nie opłaca, bo bilet, bo droga, bo niewygodna podróż, koszt hotelu, bo i tak nikogo nie zagadałeś itd itd.

No więc… Jeśli mimo tego, że nie jeździsz: masz efekty, masz poleconych, zarabiasz i jesteś zadowolony, to faktycznie odpuść sobie, bo po co? 🙂
Pytanie: czy masz te w/w rzeczy?
Coś za coś.
.

8 komentarzy

  • Czasem jeżdżę,no ale własnie czy to „czasem” nie jest za mało.Dzięki za ciekawy artykuł do rozkminy 😉

  • Same eventy to ja nie specjalnie lubię. Taki urok nerdów.Czasem się pojawiam, ale bardziej po to, żeby się z kimś spotkać.

    Sama firma, czy robi event czy nie, to mnie specjalnie nie rusza. Są przypadki, że firmy zwinęły się zaraz po wypasionym evencie.

  • Kasia Jakubczyk

    Hmm, bylam raz, ale szczerze nie lubie takich imprez 😉 choc moze jeszcze kiedys sie wybiore 🙂
    Jak zwykle profeska, artykul pierwsza klasa 🙂

  • Problem jest taki ze kto nie ma miedzi ten na dupie siedzi a kto na dupie siedzi nie ma miedzi 🙂

  • Jak ze wszystkim… Dla jednych eventy są szansą (kontakty, wiedza, motywacja), a dla innych nie (strata czasu, pieniędzy, ..itp)

  • Po ostatnim mega evencie i upadku firmy odechciało mi się udziału w takich przedsięwzięciach.

  • Dobre Aleksandro ✌️ A swoja droga nie ma jak eventy