MLM: ściema na resorach. Dlaczego MLM tak „boli”?
Jak internet długi i szeroki, tak przeglądając zawarte w nim treści można szybko zauważyć że zdecydowana większość opinii o MLM (marketingu wielopoziomowym) jest negatywna. Dlaczego MLM tak „boli”?
Jedną z podstawowych przyczyn tego bólu jest fakt, że przyzwyczajeni do wyniesionej z domu pewności, że praca to etat, etat to pewna pensja co miesiąc, a w pracy czy się robi, czy się leży 1500 się należy… po prostu nie jesteśmy w stanie pogodzić się z tym, że gospodarka się zmienia i że pewne rzeczy bardziej będą zanikać niż wracać.
W swojej książce „Bądź Pro” Eric Worre przypomina, bo w zasadzie wszyscy o tym wiemy, że:
- Nasi dziadkowie, a czasami rodzice nauczyli się pracować w czasach, gdy w jednej firmie pracowało się całe życie, a potem przechodziło na emeryturę. Tak wyglądała ścieżka kariery…
- Powyższego systemu już nie ma. Zmieniła się gospodarka – dziś pracujemy 3-5 lat w jednej firmie, zmieniamy ją, idziemy dalej i zastanawiamy się czy do czasu naszej emerytury ZUS będzie jeszcze w ogóle istniał.
- Co gorsze – system wyżej też nie działa już wszędzie. Z cicha i systematycznie, czasem wręcz niezauważalnie zastępuje go GOSPODARKA WYDAJNOŚCI
Czym jest GOSPODARKA WYDAJNOŚCI?
To system, w którym płacą nam za efekty naszych działań, a nie za to, że na 8 rano przychodzimy do pracy i o 16-ej wychodzimy. Dla nowego systemu nie liczy się to ile czasu spędzamy w pracy, ale ile dla danej firmy, szefa, instytucji zarobiliśmy.
I to boli.
Tu też zaczyna się MLM, w którym zyski czerpie się za to, co się zrobi, sprzeda, wykona. Nie jest ważne jak wiele rzeczy dookoła zrobisz, by osiągnąć „cele” – za to nikt Ci nie zapłaci. Liczy się efekt końcowy.
Ba – to nie dotyczy tylko marketingu wielopoziomowego.
W systemie gospodarki wydajności od dawna pracują:
- Sprzedawcy, którzy otrzymują prowizję za sprzedaż konkretnego produktu (nie za to, że chodzą 8 godzin dziennie i go sprzedają, ale za to, że sprzedali. Za efekt). Oraz właścicieli firm, którzy samodzielnie prowadzą biznes oparty na handlu produktami, do których doliczają marżę. W tej kategorii mamy np.:
- sprzedawców obwoźnych,
- sprzedawców bezpośrednich i akwizytorów,
- sprzedawców ubezpieczeń prowadzących własne agencje, ale sprzedających ubezpieczenia innych firm (zdecydowana większość),
- sprzedawców mających małe firmy i sprzedających towar np. na giełdach czy bazarach, (im też nikt nie płaci za rozstawienie bazarku ani za czas – zarobią na tym, co sprzedadzą)
- pośredników nieruchomości
- pośredników turystycznych
- Duża część branży restauracyjnej:
- Pracownicy restauracji np. kelnerki: pensja jest minimalna, żyje się z napiwków, a żeby je dostać, trzeba być wydajnym, miłym, uprzejmym
- Sprzątaczki i obsługa hotelowa w dużych, często jeszcze zagranicznych hotelach:
- Sprzątaczkom płacone jest od … sprzątniętego pokoju, a nie za pobyt na miejscu pracy przez 8 godzin…
- Podobnie działa MLM: tutaj również dostaje się prowizje za sprzedaż konkretnego produktu, a nie za same chęci.
I choć system marketingu wielopoziomowego jest w teorii idealny, to NIE JEST idealny w oczach tych, którzy wciąż liczą, że gospodarka, praca, forma zatrudnienia będą takie „jak kiedyś”.
Czas się nie cofa. Kiedyś miejsca pracy były w call center, dziś rozmawiamy z automatami i dopchanie się do „konsultanta” graniczy z cudem. Kiedyś były wypożyczalnie kaset video i płyt dvd – dzisiaj ich nie ma, to relikt epoki. Kiedyś w każdym mieście była co najmniej jedna księgarnia, a dziś większość jest w sieci, a w miastach zostały sieciówki, w których poza książkami sprzedaje się skarpetki świąteczne i kubki. Sklepy padają, część przenosi się do internetu, a część znika.
Te zmiany się nie cofną.
I choć to bolesne, to za kilka, może kilkanaście lat większość z nas będzie w jakiś sposób pracowała w gospodarce wydajności.
Dla wielu będzie to szok tak wielki, jak pierwsze zetknięcie się z MLM. Tyle, że wówczas nie będzie już drogi ucieczki, tak, jak wciąż można to zrobić dzisiaj.
Mam nadzieję, że nie brzmi to zbyt apokaliptycznie, ale takie mamy czasy. I dobrze byłoby oswoić się z tym i wejść w odpowiedni „biznes wydajności” jeszcze zanim zostaniemy postawieni w sytuacji bez wyjścia. I w momencie kiedy jako wciąż „pierwsi” mamy szansę zarobić w ten sposób naprawdę niezłe pieniądze.
To nie MLM boli. To bolą zmiany.
Zwłaszcza ta największa: trzeba zasuwać i to nie za stawkę godzinową, ale za faktyczny efekt pracy.
Prawda?
Tak, to prawda, choć zmiany z założenia są dobre to nie każdy ich chce, ale nie da się ich uniknąć, świetny artykuł
Nasuwa się jedna teza, jeśli nie będę wydajny to będę zlikwidowany ponieważ moja pensja będzie ograniczona do minimum, i nie będę mógł pozwolić sobie na wiele.
Czy już nie lepiej żyć w Afryce pracować, budować szałasy, zrobić dzidę i polować na zwierzęta? Czy warto wchodzić w ten system nowego Życia? Wydaję nam się że auto, dom, basen, ekskluzywne podróże – to luksus, ale czy na pewno? Czy na kontynencie mało rozwiniętym byśmy nie mieli więcej spokoju i czasu?
Kuba być może, ale jeśli masz chęć – walizka i leć do Afryki:)
Ale pamiętaj o tym, że to nie tylko szałas i polowania (stereotyp?), ale i likwidujące się maczetami grupy, choroby, brak czystej wody, AIDS, zacofanie i wiele innych.
Coś za coś – wydajność i jako takie bezpieczeństwo tutaj, albo walka o pokarm i brak bezpieczeństwa tam.
P.S Co do wydajności: tak, jeśli nie jesteśmy wydajni, to nie zarabiamy i nie chodzi tu o dom z basenem czy inne „dobra”. Po prostu za darmo i za siedzenie na czterech literach nikt nam nie da pensji i już:)