Mówią: „mam biznes w internecie”, a myślą jak na etacie

mister dolarrTak, będę marudzić. I to wieczorową porą, bo akurat pękła 22-a na zegarze. Będę marudzić o tych, którzy  mówią: „mam biznes w internecie”, ale wciąż myślą tak, jakby byli na etacie. Albo jeszcze lepiej, mówią: „Inwestuję w internecie”, ale nie myślą „mogę stracić” nawet jeśli powtarza im się to dziesiątki razy. Aż do mdłości.

Zauważam ostatnio, że w głowach wielu osób, które chwalą się, że zarabiają w internecie, że działają w takim i takim programie, że mają setki dolarów na kolorowych screenach… wciąż kołacze się (nawet jeśli się tego wypierają) – myślenie klasycznego etatowca.

Uwaga: Etat nie jest zły! Ale nie ma nic wspólnego z prowadzeniem firmy, własnego biznesu czy „bycia inwestorem” ani ze świadomością ryzyka tego fachu.

Jak myśli osoba na etacie?

Mam stabilne zatrudnienie, mam pewną pracę, mogę wziąć kredyt na dom

Jak nie myśli osoba na etacie?

Mam tydzień, 2 czy 4 tygodnie wypowiedzenia i tyle zostanie w razie zwolnienia z tej mojej pewnej  i stabilnej pracy. Plus kredyt.

I najważniejsze: osoba na etacie przychodząc do firmy NIE myśli jak sprzedać jak najwięcej, żeby firma zarobiła. Ona najczęściej myśli, jak odpękać od poniedziałku do piątku i dostać wypłatę na koniec miesiąca. Taka osoba zupełnie nie myśli o tym skąd bierze się jej wypłata. Pracuje, chodzi do pracy, robi co jej każą, więc mają jej za to zapłacić. Proste? Otóż nie. Wypłata bierze się z zysku firmy. Jeśli firma zarabia, to płaci pracownikom. Jeśli przestanie zarabiać to nie zapłaci, zwolni i co najwyżej będzie się można z fochem pobujać po sądach. Firma nie zarabia na tym, że się w niej siedzi, nasze prace są tutaj konkretnie wyceniane. Po coś tu jesteśmy.

Przykład.

Jeśli pracujesz w sklepie z odzieżą, i codziennie sprzedajesz szmatek za 200 zł, to tygodniowo dajesz firmie 1000 zł, a miesięcznie x 4 czyli 4000 zł. Od tego trzeba odjąć koszt towaru, czyli koszt ubrań, które szef najpierw musiał kupić, żebyś Ty mógł je sprzedać. Przy marży 50%, będzie to ok 2000 zł. Minus inne opłaty + podatki, które szef musi od tego zapłacić. Z 4000 zł, które jak myślisz – wypracowałeś dla firmy, zostanie jakieś 1500 (przy dobrych porywach). I to jest to z czego szef Ci płaci. Jeśli więc zgodnie z umową zarabiasz więcej – firma na tym traci, bo Ty nie sprzedałeś tyle, żeby się w niej utrzymać.

Przykre. Ale taki jest fakt: to, co robisz na etacie wpływa na Twoje wynagrodzenie i albo wypracowujesz dla firmy zyski i zarabiasz, albo nie wypracowujesz zysku i firma ma problem z tym, co z Tobą zrobić.

Ale osoba, która pracuje na etacie zazwyczaj ani myśli o tym, żeby się „zajeżdżać” dla większej sprzedaży. Lepiej uciec przez klientem wzrokiem, jakoś przegibać dzień i pójść do domu. I tak właśnie myśli się na etacie.

Niestety – pieniądze nie spadają z nieba. Samo się nie zarobi. Samo się nie zapłaci.

Zasada jest wszędzie taka sama: jeśli firma zarabia – Ty zarabiasz.

To tyle słowem wyjaśnienia do czego zmierzam, a mianowicie zmierzam do tych wszystkich, którym podobnie jak na etacie w klasycznej firmie, tak i w internetowych programach wydaje się, że… coś im się należy. Ot tak.

Mówią: „mam biznes w internecie”, „zarabiam w programach revshare” , „trzepię kasę na klikaniu reklam” i inne takie pierdoły. Mówią też „tak, tak, znam ryzyko”, „tak, tak, wiem że mogę stracić”. Itd itp.

Ale… zupełnie nie interesuje ich to skąd firma/ program bierze pieniądze, czyli JAKĄ MA SPRZEDAŻ. Zupełnie  jak na etacie. I to jest naprawdę fascynujące!

 

No bo co kogo obchodzi jaką sprzedaż ma program?

I tak: od początku na blogu staram się wałkować temat: program revshare dzieli się zyskami wtedy jak je ma, czyli jeśli firma zarabia, to dzieli się zyskiem, a jak nie to nie. Koniec kropka. Jeśli sklep odzieżowy sprzeda odpowiednią ilość ciuchów to płaci pracownikom, a jak nie to ich zwalnia i szef sam zasuwa jak mróweczka na kasie, albo biznes się zwija. No przecież to jest takie proste, że aż głowa boli, że można tego nie rozumieć.

No i większość osób przelatuje wzrokiem to moje pisanie i zaraz o nim zapomina.
Widzą tylko procenty…
20% zysku w 60 dni.
10% zysku w 44 dni.
15% zysku w 3 miesiące
itd itd

No kurczę… Kochani! Te procenty z nieba nie spadają 🙂 !
Firma musi je wypracować sprzedażą, a jak tego nie zrobi to nic Ci nie da. Figa z makiem z pasternakiem.

Jeśli mówisz: „mam biznes w internecie”, i tu masz na myśli jakikolwiek program rekomendacyjny typy revenue share, to nie myśl jak na etacie!

Wysoki procent = potrzeba wysokiej sprzedaży = wysokie ryzyko, że jej nie będzie

 

Ostatnimi czasy branża revshare (wreszcie!) się zmienia. A może nie zmienia, tylko biorą się za nią coraz bardziej sensowni ludzie, którzy nie doją programu w trupa, tylko widzą, że będąc adminami takich programów i firmując je własnym nazwiskiem (które jest dla nich ważne) nie mogą dawać ludziom wysokich procentów z kosmosu i bez pokrycia. Te przyjemne dla oka sumki trzeba przecież wypracować.

I dlatego te programy, w których właściciele MYŚLĄ o czymś na dłużej – wprowadzają różne usprawnienia, nowości oraz produkty i około tematyczne rzeczy, których sprzedaż da im zyski.  I którymi będą się mogli spokojnie z nami dzielić. I to długo! Ba – są też sensowni admini, którzy nie „bawią się” w tworzenie produktów pod sprzedaż, tylko wprost informują, że zyski z programu inwestują: np na giełdach kryptowalut, na forexie itd itd. A dzięki temu zarabiają i oni i firma. I docelowo: my.  Ale na takich giełdowych czy forexowych sprawach to już trzeba się znać. Nie każdy temat udźwignie i pociągnie.

Widzimy wyraźnie, że rynek revshare się zmienia.

Oczywiście nie każdy program będzie „dobry” i nie każdy admin będzie uczciwy. Dla wielu „starych wyjadaczy” wygodniej będzie co parę miesięcy otwierać nowy program, pohulać nim 2-4 miesiące i zwinąć się z kasą. Zdarzało się to już nie raz i zdarzy kolejny. Ale w zalewie programów, których plany nie zmieniają się w żaden sposób, które pojawiają się i znikają, i które jeszcze nie raz dadzą nam popalić – są też takie, które CHCĄ czegoś więcej. Dzięki ludziom, którzy je tworzą.

Bez dwóch zdań: zarobki w DOBRYCH programach revshare, o ile nie działasz w nich rekomendacyjnie, a tylko sam kupujesz tzw. paczki – będą się zmniejszać. Sensownie zmniejszać. Masz więc wybór: możesz skakać po programach – bo co miesiąc tematów jest co najmniej kilka, albo wybrać sobie kilka programów z lepszej półki i skupić się właśnie na nich. Bo to one mają perspektywy na bycie dłużej. Możesz też zmienić branżę. Twój wybór.

 

Gwarancja? Nie ma gwarancji.
Dywersyfikacja źródeł dochodów? Zawsze.
Ryzyko? Wszędzie.
Można? Tak, wszystko, byle z głową.

 

Ale najważniejsze: nie myśl, jakbyś wciąż był na etacie. To nie etat: tu musisz wiedzieć, że jeśli firma nie zarabia to TY też nie zarabiasz. I pewności „zatrudnienia” nie masz żadnej. Tak jak na „stabilnym” etacie: Panie Janku, firma przechodzi trudny czas, musimy Pana zwolnić, ma Pan 2 tygodnie wypowiedzenia. Ot, i tyle miałeś stabilności.

Czy coś Ci się należy? Tak, tylko to, na co sobie z głową zapracujesz.
Czy Twój szef lub admin obieca Ci wieczne zatrudnienie? Yhymmm… jaaasne.

I na koniec tego klepania kilka pytań:

Ile w ostatnim miesiącu zarobiłeś dla firmy, która Ci płaci?
Ile jej towarów sprzedałeś klientom?
Ile sam od swojej firmy kupiłeś? – BEZ OCZEKIWANIA ZWROTU TYCH PIENIĘDZY? 😉
Oto jest pytanie.

.

4 komentarze

  • Ola.. genialne jak zawsze 🙂

  • Jan Wnukowicz

    Prosto z mostu – OK

  • Działanie na dłużej ma ten właściwy sens ponieważ łączy w sobie nie tylko rozwój użytkownika ale też wzmacnia pozycję firmy na rynku.Dlatego nie jest istotnym wysoki stopień zarabiania tylko trwałość średniego w czasie,Tzw.kumulacje procentu składanego powinny zachowywać zdrową progresywność, można to dostrzec po analizach projektów gdzie wg.praw wypracowywania zysków bardziej realnym są te w granicy 1-2% zwrotu, jak te które oferują 3 a nawet 4 %…Z doświadczenia wiemy że tak wysokie propozycje nie są możliwe na długo, nie są też z pozycji ujęcia rozwojowego skuteczne…skuteczność bowiem to przełożenie lat.Lat słabszych i mocniejszych i tu bardziej logicznym np.cel 5-letni..Dlaczego??Wypracowanie stabilności w dochodzie pasywnym to przeobrażenia projektu dające rozrost i współpracowanie z innym,.Na to potrzebny solidny czas, konfrontacje z przyjęciem przez rynek, poprawki w funkcjonowaniu .Tak samo z rozbudową struktury..czas..Należy się przyjrzeć wiekim markom, jak następowało dochodzenie, zachowanie krzywej progresywnej.Jeśli było zbyt gwałtowne , firma wpadała w kłopoty, Ponieważ system stawał się niewydolny a zapanowanie nad przyszłym awykonalne.Należy zmienić postrzeganie co to takiego dobre zarabianie, czy to tylko wykrzykniki liczb czy także coś co rodzi że za rok nadal będziesz zadowolony,Bo jeśli masz się cieszyć miesiąc….no to chyba zbyt mało żeby mówić, wiesz dobrze mi idzie, idę z planem tak jak tego pragnę i chcę…

  • Dla mnie dużym ryzykiem jest praca etatowa. Gwarancja stałego zatrudnienia? Żaden pracodawca nie da nam takiej gwarancji. Dywersyfikacja źródeł dochodów? Nie dotyczy. W końcu mamy tylko 24h/dobę, więc kilka etatów naraz odpada. Zatem ryzyko utraty dochodu? OGROMNE!