Na cykora: strategia działania w programach ryzykownych

cykorDzisiaj co nieco o tym, jak można sobie całkiem nieźle radzić w programach z typu „ryzykownych” – bez wielkich środków, wielkiej skłonności do ryzyka oraz bez jakby to powiedzieć hmmm… wrodzonej żyłki do szybkiego znajdowania dobrych okazji i wyciskania z nich maksimum z maksimum? 😉

Ale słowem wstępu. Jakieś 2 lata temu, kiedy zaczynałam sobie delikatnie działać w programach umożliwiających zarabianie przez internet, miałam taką piękną wizję, że skupię się całkowicie na 1 rzeczy tak, żeby dać jej maksimum uwagi, co w moim myśleniu miało się przełożyć na oszałamiające efekty. Akurat wtedy padło na MLM – bo od takiego systemu działania zaczynałam. No więc skupiałam się tak jakieś pół roku, i skupiałam, i skupiałam… a efekty był nędzne (bardzo nędzne).

Oczywiście  trzeba tu dodać, że w międzyczasie pracowałam nad zleceniami we własnej firmie (również 100% przez internet), ale nie było to w żaden sposób związane z „programami” typu revshare czy hyip,  czy innymi takimi.

Już wtedy wiedziałam, że w na pewno nie uderzy mi na głowę i nie rzucę tego, co mnie utrzymywało dla jednego mlm, bo i zdawałam sobie sprawę z tego, że coś trzeba jeść, rachunki płacić itd itd. Tak czy inaczej kiedy mniej więcej półroczne działania nie dały nawet w 1/50 takiego efektu jak oczekiwałam, uznałam, że mam dwa wyjścia:

1.Działać dalej bo w końcu „nie poddam się! Nie! Nie ! Nie!”
albo…
2.Pójść po rozum do głowy i coś zmienić.

 

No bo… jak mogę oczekiwać innych efektów jak cały czas robię to samo? No jak?
Równie dobrze mogłabym wbijać jajko na patelnię i oczekiwać, że wyjdą z tego frytki. Nic z tego.

Wtedy podjęłam naprawdę głupią decyzję: obrót o 180 stopni. Postanowiłam zrobić coś, na widok czego do tej pory stukałam się w głowę powtarzając „co za idioci takie rzeczy wypisują…”. I wtedy weszłam do pierwszego programu pod hasłem „Jeśli potrafisz klikać myszką, to możesz zarabiać z nami” (wiem jak to brzmi, nie musisz tego komentować, też miałam odruch wymiotny…).

I co?

A no i pierwszego dnia klikając jakieś śmieszne cashlinki zarobiłam więcej niż w MLM przez pół roku. Yhym, to był ból. Ból straconego czasu?

 

Ale wracając do tematu: ta mała lekcja pokazała mi, że jednak próba siłowego trzymania się jednego tematu po pierwsze zamyka mi oczy na inne możliwości, a po drugie – nie zawsze jest sens upierania się przy jednym, jeśli wiele rzeczy działa fajnie i być może szybciej.

Oczywiście, nie neguję tu żadnych strategii działania w tego rodzaju programach, bo każdy z nas jest inny i ma inną wizję i plan i mało tego – każdy taki plan może być skuteczny dla jednej osoby, a dla innej nie. Ale: jeśli coś działa w Twoim przypadku – trzymaj się tego. Jeśli nie działa: idź dalej i szukaj, zmień coś.

 

Czy w programach ryzykownych można zarobić będąc Cykorem?

(bo stracę, bo popłynę, bo chyba zaraz padnie, bo nie wiem czy uciekać, czy jeszcze być, bo mam lęki, bo to, bo tamto)…

Oczywiście, że można.

Musisz tylko swoje teoretyczne „wady” potraktować jako zalety i wykorzystać je tak, by zyskać. Cykor ma wbrew ogólnemu mniemaniu mniej stresów niż ryzykant wysokiej klasy. Dlaczego? Bo zabezpiecza sobie tyły i jak się spręży , to świetnie mu to idzie. Mniej, ale bardziej bezpiecznie. Ryzykant z kolei kładzie wszystkie żetony na stół i obstawia czerwoną dziewiątkę. Ten to musi mieć nerwy. Cykor wcale nie;)

Atuty Cykora: wszędzie widzi ryzyko i ma tego pełną świadomość, więc rozkłada środki na różne programy tak, by w razie upadku jednego z nich nie cierpieć za mocno i mieć inne miejsca, w których wciąż może robić wypłaty. Często marudzi, ale to nie jest bezproduktywne stękanie, a obserwacja rynku i nierzadko konstruktywna krytyka, która pozwala mu działać inaczej niż ulegający marketingowej papce tłum. Wyciąga wnioski: coś nie działa? To trzeba to zrobić inaczej. Coś wygląda za dobrze? To świetnie, ale i tak musi mieć jakąś poduszkę bezpieczeństwa.

I fakt, faktem: ryzyko wszędzie wynosi 100%, więc ryzykuje i  Cykor, i ten, który ma więcej „fantazji”, bardzo możliwe że ten pierwszy osiągnie nawet większe cele i korzyści, bo nie bez powodu mówi się, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

 

Pytanie tylko: czy Ty sam wolisz ostrożniej i wolniej (bo będzie wolniej!) , czy też zdecydowanie i na „ostro”, wiedząc, że w razie czego tracisz wszystko, bo i wszystko masz np. w jednym programie, ale i dużo więcej możesz zyskać.

Wady cykora: rozdrabnia się, ale robi to świadomie. Rzadko stoi na jakimś rankingowym „pudle” bo wcale się do tego nie pcha, mimo, że wie, że dla jego marketingowych działań byłoby to dużo lepsze. Cykor chce zarabiać i zarabia, ale mniej niż by mógł, gdyby wyszedł ze swojej strefy komfortu.

I co ważne: świadomy swoich „braków” cykor czyni swoją strefę komfortu – strefą mocy.

Jak działam ja?

No cóż… jestem cykorem – ale nie wstydzę się tego. Dywersyfikuję źródła ryzyka i ograniczam niebezpieczeństwo straty do możliwego minimum, mając jednocześnie świadomość, że mogłabym mieć więcej. Tyle, że moje nerwy pewnie by tego nie wytrzymały 😉

A efekty są?
Są.
Jest ok? Jest ok.

 

Chodzi tylko o to, żebyś sam sobie wypracował taką metodę działania, z którą będziesz spójny. Wtedy jest i komfort pracy i przyjemność działania. Bez względu na to, co mówi Twój sponsor, czy jestem nim ja, czy ktokolwiek inny. Decyzje są zawsze Twoje.

To jak?

Cykor czy Ryzykant? Czy coś pomiędzy?

.

9 komentarzy

  • Ja zdecydowanie cykor, który stosując swoją ostrożną strategię jak do tej pory jest na plus w każdym hyipie w jaki teraz wchodzi, może w jednym było 2,45$ na minus 🙂 A efekty są takie że wypłacam i cieszę się z codziennych wypłat zamiast reinwestować w nieskończoność aby mieć więcej i więcej (z szansą że wypłacę kiedyś więcej ale to kiedyś może nie nadejść) to wolę mniej ale pewniej 🙂

  • Katarzyna Bednarek

    Ja też skłaniam się w stronę Cykora, ale dzięki temu tak jak Gosia nic jeszcze nie straciłam, zawsze na plus Zachłanność nie jest dobrym doradcą.

  • Jestem cykorem ale sytuacja biznesowa zmusiła mnie do posiadania tylko jednego źródła czyli cykor ale i ryzykant

  • Przyłączam się do Was – też jestem cykorem, a wtedy kiedy budowałam bez końca portfel w pierwszym programie, w który weszłam wynikało z mojej niewiedzy i słuchania, że to program na lata. Dziś już wiem bo doświadczyłam na własnej skórze, że nie ma programów na lata. „Lepszy wróbel w garści, niż gołąbków sto na dachu” – teraz trzymam się tej zasady 🙂

  • Ja tam ogolnie cykor ale mam skłonności do ryzyka jednak mój zdrowy rozsądek jeszcze potrafi przystosować zachlannosc.
    Jak tak czytam o tym MLM to jakby to o mnie teraz było

  • Ja też cykor i na dodatek pechowy 😉 Zaczęłam w styczniu tego roku, weszłam ostrożnie w 4 różne programy (dywersyfikacja bla, bla itd), wszystkie te programy działały już kilka miesięcy i były uznawane za „stabilne”. Z 3 HYIPów i 1 revshare’a w ciągu 1 miesiąca padły 3 programy 😀 Został mi tylko TAT. Jestem w plecy jakieś 1/4 swojej miesięcznej wypłaty. Ale nie poddaję się, nie i koniec 🙂 Weszłam jeszcze w FN i się rozkręcam.
    A MLMy też już przerabiałam. Nie nadaję się do tego kompletnie. Każdy musi znaleźć swoją drogę 🙂

    • Jeśli hyip działa „już kilka miesięcy” to nie wierzyłabym w bajki o jego „stabilności”… kit jak nic.
      Ale co do znalezienia swojej drogi to prawda – gdyby nie próbowanie różnych rzeczy i różnych tematów, to też nie wiedziałabym co mi pasuje, a co kompletnie nie 🙂