Pomagaj innym… – w granicach rozsądku?

Podobno bezinteresowna pomoc innym w programach rekomendacyjnych i partnerskich ZAWSZE się sprawdza.

Dlaczego? Bo ludzie wynoszą z niej dobre wrażenie na Twój temat, i nawet jeśli nie są zapisani w Twoim programie, a pomożesz im w czymś, o co pytają – „zwróci Ci się to” przy kolejnym, w którym będziesz działał. „Bo ta osoba przyjdzie wtedy właśnie do Ciebie”.

Znasz te opowieści, prawda? Z pewnością. W/w wizja brzmi oczywiście pięknie, ale jeśli działasz w branży rekomendacyjnej dość długo… to już wiesz, że nie jest to 100% prawdy. I nie zawsze tak to działa. Powiem więcej: czasem działa to wręcz odwrotnie.

Ludzie namiętnie wykorzystują to, co mają za darmo.
Ludzie nie zawsze doceniają tych, którzy pomagają, tłumaczą i chcą być fair play.
Ludzie wolą Gwiazdy niż Szare Myszy, które marudzą i są na każde skinienie.
I te 3 zdania wyżej też nie zawsze sprawdzają się w 100%. 🙂

Może zacznę od tego, że wszyscy jesteśmy tak różni, mamy tak różne oczekiwania, i targają nami tak różne emocje, że dla każdego z nas bodźcem do działania z taką czy inna osobą może być coś innego.

Kiedy zaczynałam swoją przygodę w programach rekomendacyjnych nadziewałam się na różnych sponsorów i im ktoś był „wyżej” w rankingu, że tak powiem „facebookowej sławy”, tym mniej można było liczyć na jego pomoc. Odpowiedzi na „głupie pytania początkującego” typu jak ustawić reklamy, jak zrobić banner, skąd wziąć to czy tamto – w ogóle nie wchodziły u tych osób w grę. I wtedy postanowiłam sobie, że „ja taka nie będę”, i że jak ktoś będzie mnie pytał o pomoc, to nawet jak nie będzie w mojej strukturze, to odpowiedź dostanie. I dodatkowo jako swoich sponsorów zaczęłam wybierać ludzi środka – oni zawsze, w przeciwieństwie do super liderów – mieli czas i odpowiadali.

I nawet jakiś czas to działało… tzn bezinteresowne pomaganie wszystkim jak leci 🙂

Ale jak to w życiu bywa dość szybko zaczęłam zauważać pewne rzeczy, które sprawiły, że moje hmmm… „idealistyczne?” patrzenie zaczęło się zmieniać. I tak powoli, powoli, przestałam chcieć być „idealnym pomagaczem, na którego zawsze możesz liczyć”.

Janek.
Janek kochał sponsorów, którzy byli gwiazdami facebooka. Zapisywał się namiętnie do programów z ich reflinków, komentował, lajkował, cuda. Ale jego sponsorzy niczego mu nie tłumaczyli, więc przybiegał… na mój priv i pytał. Jak zrobić banner? Jak ustawić reklamę w programie A, bo wie, że tam jestem? Czy mogłabym mu wyjaśnić jak kupić cashlinki w programie B, bo wie, że tam jestem? Czy byłabym tak miła i pomogłabym mu zrobić bloga? Czy może liczyć, że do programu C będę dawać jakieś informacje u siebie, bo kurczę no, on nie zna angielskiego a ja tak. W żadnym z tych programów nie był zapisany u mnie, ale na privie siedział co 2 dni. Z czasem zaczęłam dostrzegać, że on mnie po prostu wykorzystuje, jako darmową pomoc i że nigdy do niczego się nie zapisze z mojego reflinka. Miał to gdzieś, wszak nie byłam sławna 😉 No więc na każde jego pytanie zaczęłam odpowiadać w stylu „zapytaj sponsora, od tego jest”. Chyba miesiąc trwało zanim się zorientował, że to koniec dobrej cioci. Potem jeszcze dał mi mega propozycję: on się do mnie zapisze do programu X, a ja mu oddam prowizję, bo przecież tyle się znamy 😉

Za Jankiem – w podobny sposób poleciało z mojej „darmowej pomocy” kilka kolejnych osób.

Swoją drogą myślę, że to nawet fascynujące: ktoś oczekuje, że poświęcisz mu swój czas co dwa dni, czy codziennie, zupełnie za darmo, bez wzajemności i jeszcze będziesz za to wdzięczna 🙂 Ciekawa jestem jak sam zachowałby się gdyby był na moim miejscu. Bo czas, to jedyna rzecz, której nie da się odzyskać: a pomagając innym w programach rekomendacyjnych i nie mając z tego kompletnie nic, tracisz przecież czas. Mogłeś w tym czasie robić coś innego. Pójść z rodziną do kina. Obejrzeć jakiś śmieszny film. Wybrać się na wycieczkę. Wyjechać na urlop. Zabrać dzieci do Disneylandu. A tak siedziałeś na priv 3 miesiące i ktoś „doił” z Ciebie informacje, zupełnie za free.

Inspirujące.

Ustal zasady pomagania

Dobrze jest na początku współpracy ustalić zasady pomagania innym. Jesteś „sponsorem”, a nie niewolnikiem 🙂

Żadnych telefonów po 20.00
Żadnych telefonów przed 8.00
Max 1 telefon dziennie/na 3 dni/ na tydzień w zależności od tego, kogo dotyczy i jak ta osoba działa

Marcin.

Marcin zapisał się do jednego z moich programów, ale ani nic w nim nie kupił, ani nie myślał działać marketingowo. Ot, przyglądał się. Za to… dzwonił do mnie 3 razy dziennie, żeby porozmawiać o super nowościach, jakie odkrył, o ploteczkach marketingowych, o swoich poprzednich „dziadowskich” sponsorach, oraz o tym jak co zrobić w programie (chociaż i tak tego nie robił). Wytrzymałam może z tydzień. Ja naprawdę mam własne życie i nie będę wisieć na telefonie po X razy dziennie z jedną osobą, jeśli kompletnie niczego nie wnosi to do moich działań i mojej pracy.

Fascynujące studium postaci. Myślę, że nawet gdyby moja rodzina dzwoniła do mnie do 3 razy dziennie pogadać przez godzinkę x 3 o… (wybaczcie) dupie marynie, to wyszłabym z siebie.

Po Marcinie usunęłam z bloga swój numer telefonu. Uczę sie… 😉

Ustal zasady pomagania ciąg dalszy

Odpowiedzi na pytania z privów – w zależności od tego jak wiele ich masz – max 2 razy dziennie (np rano i wieczorem), tak, żeby nie było oczekiwania, że będziesz odpowiadał max do piętnastu minut. Nie musisz przecież cały czas mieć włączonego FB

Jerzy.
Jerzy codziennie rano zdawał mi raport z tego, co zrobił do tej pory, koło południa pisał jakie ma pytania, popołudniu opowiadał o tym co miał na obiad, a wieczorem oczekiwał, że trochę pogadamy na luzie o sprawach marketingowych. 4 miesiące. Dodam oczywiście, że nie zapisał się do żadnego z programów z mojego linka 🙂 Ale jak to mówił „zamierzał”, tylko że cały czas gdzieś u kogoś szybciej zobaczył jakiś temat, wszedł, a potem rozprawiał w tym temacie na moim privie minimum 4 razy dziennie.

Nie no, to przecież oczywiste, że ja nie mam nic innego do roboty i wszyscy moi znajomi i partnerzy programowi ograniczają się tylko do niego.

A spróbuj nie odpowiedzieć przez 2 godziny – obraza majestatu.

Lekcja? Jest, Teraz odpowiadam na privy 2-3 razy dziennie i to nie za każdym razem jak jestem na Facebooku, ale wtedy gdy mam swój ustalony czas odpowiadania. Nie pasuje Ci? Sorry.

Darmowe strony promujące dla partnerów

Od bardzo dawna robię dla swoich partnerów darmowe strony do promowania programów, w których działamy. Polskojęzyczne i / lub w j. angielskim. To jest naprawdę świetna metoda zachęcająca ludzi do współpracy (polecam). Wiele osób po prostu nie potrafi robić stron internetowych i taki bonus zwyczajnie im się przydaje. A że ja lubię dziubać sobie takie rzeczy, to mam z tego sporo frajdy.

Frajda frajdą ale…

Ok 70% osób, które zapisywały się do różnych programów rekomendacyjnych z mojego linka i potem zgłaszały się po darmową stronę – nigdy niczego w danym programie nie kupiły. Brały strony, promowały program np. na FB i liczyły, że zarobią wyłącznie na tych, którzy się do nich zapiszą i dadzą im prowizję. Ale same niczego nie wpłacały, bo po co być takim jeleniem jak można za cudze?

No i tak: zrobienie przeze mnie strony internetowej obejmuje fakt, że mam kupioną domenę pod takie landingi, osobny hosting + spory transfer tak, żeby osobom, które ich używają nic nie „zamulało” i żeby mogły swobodnie z tego korzystać. Domena kosztuje, hosting kosztuje, transfer kosztuje, mój czas pracy nad stroną też kosztuje (tak, wiem, że to może być szokujące hahhaa) 🙂

Bolek.

Bolek wrzucił otrzymaną darmową stronę internetową na jakieś amerykańskie systemy wymiany ruchu i podbił ją robotami, czy coś w tym guście. Ruch na stronę miał niesamowity – sama byłam w szoku. Pełen podziw. Dodatkowy transfer za ten podziw przekroczył mi na koniec miesiąca rachunek o kilkaset złotych w porównaniu do tego, co zwykle heheheh. Ale ok, spoko, liczę się z tym, że tak może się zdarzyć, nie ma problemu. Tyle, że… Bolek sam niczego nie kupił w programie, do którego dostał stronę.

Dlaczego to ma znaczenie?

Już tłumaczę: jeśli mój partner kupuje coś w programie, to ja dostaję z tego prowizję. I dzięki niej zarabiam, i dzięki niej mam czym swobodnie opłacić ew. dodatkowe transfery na stronach, które dostają partnerzy. Tak więc „darmowa strona” ode mnie to tak naprawdę strona, za którą „płacisz” prowizją, jaką dostaję z Twoich zakupów w programie. Proste 🙂 O ile… płacisz, a to jak widać jest zupełnie inna historia.

Lekcja? Jest. Od niedawna nie robię już darmowych stron dla wszystkich, którzy z mojego linka zapiszą się do jakiegoś programu. Dorzuciłam dodatkowy warunek: strona jest tylko dla tych, którzy cokolwiek w programie kupią. Czy to jest dyskryminacja tych, którzy nie kupują? Nie wiem. Ale na pewno jest to matematyka: mój hosting, transfer, domena, czas pracy – nie są totalnie darmowe. I już 🙂

Zamknięta grupa informacyjna dla partnerów na Facebooku

To jest świetne narzędzie, dzięki któremu dzielę się z Wami aktualnościami z programów, w których działam. Osobne wątki do każdego programu + codziennie (powtórzę: codziennie) – aktualności jeśli tylko w programie coś się dzieje, pojawia się jakaś nowość, admin wymyśli coś nowego, coś działa, nie działa itd. Żeby informować o aktualnościach z programów oglądam praktycznie wszystkie webinary adminów (najczęściej anglojęzyczne), śledzę grupy, video na FB, znanych promotorów itd. I z tej ogólnodostępnej wiedzy (po którą większości nie chce się sięgać), robię wyciągi i streszczenia i wrzucam je w grupie.

Do niedawna, żeby być w tej grupie wystarczyło zapisać się u mnie do 1 programu i miałeś dostęp do opisów i aktualności we WSZYSTKICH systemach, w których działam. Czy to revshary, czy różne połączenia tradingu i revów, samego tradingu itd. Jeden zapis (bez różnicy czy coś kupiłeś czy nie, bo każdy od czegoś zaczyna i dobrze jest mieć takie aktualności i pomocniki pod ręką) – i dostęp do wszystkich aktualności.

Kamila.

Kamila zapisała się do mojego programu (dziś ta strona już nie istnieje) jakieś półtora roku temu. Od tego czasu była w tej grupie, i miała dostęp do wszystkiego. Była też w każdym kolejnym programie, w którym działałam, ale… już nie u mnie 🙂 Co nie zmienia faktu, że wszelkie nowinki czytała za free, często kopiowała i przekazywała dalej jako swoje, bez cytatu, bez wspomnienia skąd to ma. Często też robiła sobie screeny i wrzucała te nowości na facebookowych grupach z własną ofertą dołączenia do systemu. I nie miałabym absolutnie NIC przeciwko temu, gdyby nie fakt, że…. nie była u mnie w tych programach, ale z informacji chętnie korzystała, nie zostawiając w ramach „dzięki” nawet lajka.

Takich Kamil było co najmniej kilka.

Robert

Przypadek podobny do Kamili. Z tym dodatkowym plusem, że jeszcze często prosił mnie na priv, żebym dołączyła do opisów w grupie program taki i taki, bo on w nim jest, a nie ma skąd brać informacji co się w nim dzieje, bo nie zna angielskiego. No i bo „nikt nie robi tak szybko jak ja aktualności z programów”.

Hm, dziękuję za komplement, bardzo mi miło… 😉

Lekcja? Jest.

W ostatnim miesiącu perfidnie wywaliłam z grupy ok 50 osób, oraz zmieniłam zasady gry. Teraz w grupie informacyjnej NIE MA już aktualności ze wszystkich programów, a rzeczy marketingowe, newsowe i takie tam luźne nowinki + cotygodniowe hangouty grupowe.

Dodatkowo powstały zupełnie osobne grupy z aktualnościami z poszczególnych firm.
W każdej z tych grup są wyłącznie osoby, które są u mnie zapisane w danym programie: i tu dodatkowo osoby nowe, które chcą się programowi przyjrzeć, spokojnie zastanowić, przemyśleć – są przez ok 30 dni. To wystarczający czas na to, żeby zdecydować czy się działa, czy się nie działa.
Dzięki temu: faktycznie aktywne osoby, które chcą coś robić, będą miały bieżące aktualności z firm, w których działają, a osoby, które nie działają w moim teamie – będą mogły szukać informacji u swoich sponsorów, lub tam, gdzie ja ich szukam, czyli: oficjalne grupy programów na FB, youtube, prive z adminami.

Dobra ciocia wersja ukrócona.

Pomagaj innym… w granicach rozsądku?

Wiem, że to brzmi źle. Pomoc z zasady nie powinna niczego oczekiwać i nie musi być rozsądna. Po prostu pomagasz, bo jesteś dobrym człowiekiem, bo chcesz, bo zależy Ci na tym, żeby inni mieli lepiej, żeby ruszyli do przodu w programach partnerskich, żeby dali radę.

Ale.

Ale po pierwsze nic na siłę.
A po drugie: wokół nas jest mnóstwo ludzi, którzy chętnie i wielokrotnie Twoją pomoc wykorzystują, i nie dają nic w zamian. Czy muszą dawać? Nie, nie muszą.
I Ty też nie musisz.

Ok, a jak Ty pomagasz innym w programach rekomendacyjnych?
Idealistycznie czy z góry ustalasz zasady gry i współpracy?

.
.
P.S Oczywiście wszystkie imiona zostały zmienione i są przypadkowe.

3 komentarze

  • Ja pomagam wszystkim co pytają.
    Ale też już widze że to nie ma sensu. Ludzie za duzo chca, za malo robia.
    Albo wcale!

  • Ja odkąd zapisałam się do Ciebie do pierwszego programu (btw był to MX do którego największy sentyment mam) to jesteś dla mnie wzorem i przykładem dobrego sponsora, lidera. Na mniejszą skalę i w wolniejszym tempie ale staram się robić tak jak Ty (czyli blog, strony lp, profil na fb, grupa na fb, budowanie marki, informowanie o ryzyku itp) ale nie kopiować tylko na własny sposób to robić.
    Ty bardzo dużo pomagasz, dajesz tyle wskazówek, wystarczy obserwować i stosować.

    Ja każdemu opisuję na priv, czy jest moim poleconym czy nie, telefonu nie podaję (po tym wpisie to wiem że nigdy nie podam), na skype rozmowy też już się nie zgadzam (klika godzin tłumaczenia a potem te osoby nic nie działają w programie). Ostatnio mam często propozycje spotkania face to face od ludzi którzy mówią że do biznesu dołączą tylko jak im pokaże go na żywo (też się na to nie zgadzam bo to jest przecież biznes online).

    Pocieszył mnie ten wpis że nie tylko Ja tak mam że poleceni się zapisują owszem ale nic nie działają potem. Od niedawna zaczęłam robić mailingi do moich poleconych, jest odzew typu: „proszę usunąć mój email” 😀

    PS. A propo zapisania się do znanego lidera to kiedyś tak zrobiłam i na pytanie moje na fb odpisał mi po pół roku 😉

  • khem… jak trzeba coś komuś tłumaczyć, to chętnie podsyłam tej osobie linka… i niech czyta, jak po przeczytaniu będą pytania, to wtedy zapraszam- i nie ukrywam, że podpieram się linkami z Twojej strony Olu, bo jest ona naprawdę wartościowa, wracając do osobnika … zazwyczaj po linku już owej osoby ni widu ni słychu 😛