Adblock? – moje NIE dla blokowania reklam w sieci

blokowanie reklamW tym wpisie, jak sam tytuł wskazuje, chciałabym się przyznać do zdecydowanego radykalizmu. Nigdy nie staram się być uparta jak osioł, czy też dopasowująca się do stwierdzenia, że tylko krowa nie zmienia poglądów, ale w przypadku Adblocka, czyli „cud miód” wtyczki do blokowania niechcianych reklam w sieci, niestety jestem. Kompletna konserwa. Beton. I już.

„Za” używaniem Adblocka jest w zasadzie tylko jeden argument: „Nie będę oglądać tych durnych reklam w sieci, bo mi przeszkadzają, rażą po oczach i nie mogę znaleźć krzyżyka, żeby je zamknąć”.

No jasne, to prawda, której nie ma co zaprzeczać. Reklamy – zwłaszcza te utrudniające nam wejście na strony internetowe są mocno denerwujące (w to miejsce można wstawić dowolne bardziej dosadne słowo). Migają, latają, zasłaniają cały ekran, nie mają tego cholernego krzyżyka, albo są zrobione tak, żeby znalezienie go doprowadzało do furii. To wszystko prawda – nie przeczę.

Adblock? Nie

Ale…

Ale jest takie, że przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko w sieci mamy za darmo. Zdecydowana większość treści na stronach internetowych jest dostępna za free (w przeciwieństwie do gazet drukowanych, książek drukowanych, wiadomości, czy abonamentu za TV). Tyle, że:

Ktoś tą treść na strony internetowe musi tworzyć i z pewnością żaden z Nas nie robiłby tego za darmo. Ktoś pisze te wszystkie poradniki, internetowe serwisy informacyjne, artykuły, blogi, wiadomości i inne takie. Ten ktoś również musi jeść, bo jedzenie to nasze naturalne paliwo. Musi pić, musi mieć komputer, prąd, internet. Takie codzienne rzeczy. Musi też płacić podatki i nakarmić dzieci. No nie ma siły, żeby robił to za darmo.

Dobrze – wyobraź sobie, że jesteś właścicielem strony internetowej: żeby płacić ludziom, którzy ją tworzą, czy to informatykom, czy „pisaczom” czy komu tam jeszcze, musisz mieć pieniądze. Treść do czytania jest darmowa, więc jeśli nie zarobisz na reklamach i reklamodawcach, to prawdopodobnie pójdziesz z torbami. Nie nakarmisz własnych dzieci, siebie, nie zapłacisz podatków itd. itd. Musisz wstawić reklamy. Wstawiasz – a potem słyszysz, że wujek Henio, który czyta namiętnie wszystko to, co publikujesz (a potem obrabia Ci tyłek, a jak!), ma Adblocka, czyli nie dość, że marnuje Twój transfer, za który płacisz i czyta wszystko za darmo, to jeszcze nawet durnej reklamy nie obejrzy. Czujesz jak Cię trafia, prawda?;)

Ok, no to postanowiłeś otworzyć sklep internetowy – kupiłeś domenę, oprogramowanie, zapłaciłeś za integrację z hurtowniami, cudami, władowałeś kaskę w towar, potem kilka tysięcy w reklamę w sieci (np. google adsense bo „rządzą”) i… prawie nikt tej reklamy nie ogląda. Mają adblock. Twój sklep jest gdzieś w czarnej d… wyszukiwarki, nie ma go na pierwszych stronach, nie zarabiasz, towar leży. Ok., ratując życie piszesz chociaż do jakichś potencjalnych reklamodawców, czy może nie chcą się zareklamować w Twoim sklepie (zawsze to jakiś pieniądz). Znajdujesz kilku, płacą za pierwszy testowy miesiąc i… i klops. Przecież większość wchodzących na Twoją stronę ma AdBlock, więc nie widzi żadnych reklam, a reklamodawca czuje, że robisz z niego frajera, bo nikt z Twojej strony do niego nie przyszedł. Znów tracisz, towar dalej leży jak leżał, partner się wścieka, dziecko akurat zepsuło komputer i nie ma za co kupić nowego, a tu jeszcze trzeba zapłacić za lekarza, bo przecież sezon grypy.

Jasne, że nieco upraszczam i przerysowuję, ale… włączając AdBlocka odbierasz ludziom, firmom, w których pracują jacyś ludzie, stronom, które tworzą ludzie i sklepom, których sprzedawcy to też ludzie: pieniądze. A ktoś inny włączając go u siebie odbiera je … Tobie, czasem bezpośrednio, a czasem pośrednio.

Przecież nikt Ci nie każe klikać tych reklam, wchodzić na te strony czy kupować jak oszalały. W życiu! Nie jesteś Matką Teresą, żeby utrzymywać innych, ale czy naprawdę nie mogą Ci te reklamy latać po ekranie, skoro i tak korzystasz z danej strony za darmo?

Internetowe reklamy stały się już dawno temu swojego rodzaju „walutą” w internecie. Ciebie nie kosztują nic, ale twórcy stron mogą je dzięki nim nadal tworzyć. Proste.

Pewnie zaraz mi powiesz: „A wal się, ja nie zarabiam w internecie, tylko w normalnej pracy i tak nie zamierzam tego g… reklamowego oglądać. Mam normalną pracę i mogę sobie włączać adblocka, nikomu z garnka nie zabieram”.

Ok., w teorii tak właśnie jest.

Ale to teoria:)

Gdziekolwiek nie pracujesz to czy chcesz, czy nie, jesteś w którejś części reklamowego łańcucha związanego z internetem.

Pracujesz w „Żabce”? Biedronce? Tesco? – te firmy wcale nie muszą się reklamować w sieci, ale pewnie to robią, jeśli nie one, to czekolada Wedla, którą znajdziesz półce w sklepie, w którym pracujesz. Wedel® reklamuje się, żeby sprzedawać. Masz AdBlock na komputerze: wtedy ani Ty, ani również korzystająca z niego rodzina nie ogląda reklam Wedla. Masz prawo, ale gdy tak samo robią setki tysięcy ludzi, to dany produkt sprzedaje się mniej. Twoja Żabka, Biedronka, Lidl czy ABC zamawiają tego towaru mniej. A w fabrykach czekolady trzeba produkować mniej. Nie sprzedaje się – nie ma potrzeby. Mniejsza produkcja, to mniej pracy. I tak właśnie pani Jadzia leci na bruk, a w domu czeka jej niepełnosprawne dziecko. I co mu da jeść?

Pewnie, że to wszystko mocno upraszczam, ale chciałabym Ci pokazać o co tu chodzi. A chodzi o to, że nawet wkurzająca reklama jak „Włączamy niiiiskie ceeeeny!” jest dźwignią handlu. Nie ma dźwigni, nie ma handlu. Nie ma sprzedaży: nie ma dobrych treści, stron internetowych, zysków. No wiec co Ci szkodzi, skoro dostęp do tak wielu rzeczy w sieci masz za darmo?

Że trochę pomiga na ekranie? Pfff

Pewnie teraz powiesz, że właściciele stron sami są sobie winni, bo mogliby robić te reklamy mniejsze, wtedy nie byłbyś „zmuszony” do włączania adblocka. No jasne, że tak! Ale czy nie wrzucasz czasami wszystkich do jednego worka? To że stu baranów robi wielkie denerwujące reklamy, nie znaczy jeszcze, że wszyscy to robią. To, że ktoś sprzedał Ci przez internet uszkodzony towar, nie znaczy że wszyscy taki sprzedają, inaczej nie kupowałbyś w sieci, prawda?

Miałam ostatnio 2 rozmowy w temacie adblocka.

Pierwsza z osobą, która z mojego linka partnerskiego dołączyła do programu TrafficMonsoon, umożliwiającego zarabianie w sieci na zasadzie revenue share. Osoba zapisała się, zalogowała i wróciła z piskiem, że to jakiś shit, ponieważ nie można przejść dalej ani niczego kliknąć i skoro admin nie dba o takie rzecz to musi być to jakaś ściema. Oburzenie aż kipiało. Spytałam czy ma włączonego AdBlocka. Oczywiście, że ma. No to jak u licha chcesz zarabiać na REKLAMACH, skoro masz adblocka? No pytam: jak? Dobrze, wyłączyła go z zaznaczeniem, że będzie gasić tylko i wyłącznie na czas klikania reklam w TM bo nie zamierza oślepnąć. Ręce mi opadły. Może dlatego, że mam firmę, i zupełnie inaczej patrzę na te wszystkie „szajskie, migające reklamy”.

Druga rozmowa była gorsza, tzn. bardziej mnie zesłabiła. Od kilku lat prowadzę w sieci kampanie buzzmarketingu dla różnych klientów. Często są to naprawdę duże kampanie, w ramach których zlecam prace wielu różnym osobom. Z jedną z nich mam czystą przyjemność współpracować już ok. 5 lat – perfekcjonistka w każdym calu. Sytuacja była taka: zauważyłam, że jedno z dużych forów internetowych zostało zablokowane jako takie, które stanowi zagrożenie – wielki czerwony komunikat uniemożliwiający wejście na tą stronę. Wygląda to tak:

fotoatak

Było więc jasne, że tutaj nie prowadzimy już żadnych działań: dobro klienta przede wszystkim. A tutaj po kilku dniach dostaję od osoby, o której mowa raport w którym są podejmowane działania w tym miejscu. Pytam natychmiast co to jest, bo u mnie strona zablokowana. Okazało się, że włączona u tej osoby wtyczka AdBlock zablokowała również ten komunikat i pozwalała jej na wejście na stronę jak gdyby nigdy nic. Poprosiłam o wyłączenie AdBlocka ale wcześniej usunięcie prowadzonych na tej stronie działań. Tak się oczywiście stało, no ale jako przeciwnik tej wtyczki pytam: Dlaczego? Powód oczywiście jest jeden: „przez te reklamy wyskakujące z każdej strony nie da się pracować”. Obłęd: działamy w branży reklamy, tworzymy dla klientów treści i kampanie reklamowe, a tutaj okazuje się, że mój top ulubiony „pisacz” ma AdBlocka więc pewnie często nie widzi reklam klientów, którzy dają mu pensję. Bo przecież to nie ja płacę: to płaci klient. Klient nie ma klientów: ja nie mam zlecenia: pisacz nie ma pracy: dzieci pisacza nie mają na chleb. To naprawdę jest łańcuch naczyń powiązanych. Ręce mi opadły, i chyba stąd ten cały artykuł…

Co ciekawe, kilka dni później coś mi tam nawaliło w boksach na bocznych paskach na jednej ze stron internetowych, dzwonię do informatyka, który pomaga mi również od lat, on wchodzi na stronę, sprawdza i nie widzi problemu. Nie widzi bo…? Bo ma adblocka! No po prostu załamka. Tworzy strony dla firm, które zarabiają w sieci i jednocześnie blokuje reklamy, z których te firmy często żyją.

Nie wiem jak wielu z Was ma AdBlocka, ale choć staram się rozumieć brak estetyki jeśli chodzi o te uderzające po oczach reklamy w sieci (i nerwy z tym związane), to nie potrafię ani zrozumieć, ani pogodzić się z tym, że chętnie korzystamy ze wszystkiego co darmowe, oglądamy śmieszne koty na youtubie, czytamy wiadomości, szukam porad w stylu „przepis na sernik” czy „jak zarabiać przez internet” ale zupełnie nie widzimy tego, że tam po drugiej stronie ktoś to tworzy i z czegoś ów ktoś musi żyć. Albo jego szef, jego firma, jego rodzina.

Włączając AdBlocka w pewien sposób przyczyniasz się do tego, że niektóre, czasem naprawdę wartościowe strony – po prostu znikną. Przecież właściciele stron i twórcy nie są frajerami i nie będą ich tworzyć za darmo. Sam byś tego nie robił, prawda?

Podsumowując: AdBlockowi, podobnie jak skrytym parówkożercom mówię zdecydowane NIE. 😉

12 komentarzy

  • Mam nadzieję, że nie masz pozwolenia na broń.

  • Zadziwiająco często się z Tobą zgadzam 🙂
    Dodam jeszcze jeden argument – jak osoba, która pracuje w sieci (pisze, tworzy strony internetowe) może pracować mając Adblocka? Przecież przez to nie widzi reklam i nie może obserwować co się zmienia, np. jeśli chodzi o hasła reklamowe czy formaty reklam, cokolwiek. Nie widzi trendów, nie wie, jak duże firmy się reklamują. Nie wspomnę już o tym, że czasem w tych reklamach naprawdę wartościowe rzeczy można zauważyć, np. szkolenia Search Marketing Week są reklamowane na AdSense. To trochę tak, jakby ktoś chciał pracować w sieci, a nie używał Facebooka, bo go nie lubi i w ten sposób odcinał się od wielu ważnych spraw, które się na facebooku dzieją i o których się mówi. Jasne, jak pracujesz w Biedronce, może nie jest ci to potrzebne, ale jak pracujesz w internecie, wyłączanie reklam to krótkowzroczność i głupota.

  • Sam kiedyś popierałem adblocka i inne wtyczki (ablock wcale nie jest najlepszą z nich). Ba, nawet zachęcałem innych, by z nich korzystali.
    Jednak po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że stosowanie adblocka jest nie fair. Istnieją strony (choćby taka jak ta), gdzie nie ma reklam. Jeżeli ktoś chce, to może z nich korzystać, zamiast tych na których są reklamy.
    Natomiast używanie adblocka to jak dla mnie oszukiwanie i próba bycia „cwaniakiem”. Ponadto gdyby wszyscy zaczęli używać adblocka, to z sieci zniknęłoby wiele treści. Część porali z pewnością stałaby się płatna. Natomiast na innych zaczęłoby się pojawiać więcej artykułów sponsorowanych…
    Dlatego gdy mnie denerwują reklamy na jakiejś stronie, to wolę po prostu na nią nie wchodzić.

  • Aleksandra Niedzielska

    Jak ja Was lubię:) Nie no, naprawdę cieszę się, że nie używacie adblocka, chociaż w sumie to nie powinien być powód do radości, a oczywistość – zwłaszcza jeśli jak zauważyła Agnieszka, działa się w biznesie internetowym.

  • Spoko masz informatyka – pewnie pracuje w zamian za Twój miły uśmiech bo gdybyś mu płaciła to byś coś od niego wymagała tak jak ja wymagam czegoś od papieru toaletowego. Mimo wszystko ja jestem programistą i mam swój sposób na blokersów reklam. Na swojej stronie errors.win mam blokadę strony dla blokujących moje reklamy. Ale to też się da obejść lecz trzeba nieco pokombinować. Blokada jest prosta w działaniu i blokuje całą stronę. Oczywiście mogę a opłatą wprowadzać takie rozwiązanie jakie ja mam na swoich stronach.

    • Aleksandra Niedzielska

      Od informatyka wymagam sprawnego wykonywania tego, co jest mi potrzebne, a to czy ma włączonego adblocka czy nie, to jego własna sprawa – czy mi się to podoba, czy nie:)

    • Zdajesz sobie sprawę że wykrywanie blokad reklam na komputerze użytkownika z poziomu strony jest nielegalne? Mówi o tym dyrektywa unijna 2002/58/EC. Lubisz się ciągać po sądach?

  • Marzena Fąfara

    Ja nie korzystam z Adblocka, bo nie mam jakiegoś problemu z reklamami. Chciałabym jednak żeby niektórzy właściciele stron internetowych zwrócili uwagę na to jak ich reklamy wyświetlają się na telefonie. Często przeglądam strony na telefonie i niektóre reklamy skutecznie potrafią zablokować dostęp do strony, a nawet zawiesić całą przeglądarkę.

  • mam adblocka. kiedyś było normalnie. funkcjonowałam bez. ale teraz zaczęli już z tymi reklamami przesadzać. nie dość, że wszędzie teksty sponsorowane to jeszcze miliardy dodatkowych okienek z reklamami. jakby miasto obklejone i obstawione tymi obleśnymi bilbordami nie wystarczyło. ja rozumiem, że na czymś trzeba zarabiać, ale może niekoniecznie na czymś tak irytującym jak kilkanaście reklam na każdej stronie.

    niektóre strony uniemożliwiają np. obejrzenie filmiku, jeżeli mam włączonego adblocka. czy go wyłączam na ten czas? nie. rezygnuję z filmiku. i jakoś nie mam poczucia, żebym specjalnie dużo straciła.

  • A ja dodaję niektóre strony do białej listy (bo rozumiem, że twórcy z tego żyją) i nawet na tych stronach klikam w reklamy jak mnie zainteresują. Niestety większość stron, które żebrzą o wyłączenie tej wtyczki albo dodanie wyjątku, po prostu niszczą człowieka natrętnymi okienkami. Dlatego większość bardzo szybko traci możliwość wyświetlania mi reklam.

  • Niezadowolona

    Nie mogę się zgodzić z autorką artykułu. Dziś używanie AdBlocka stało się po prostu koniecznością. Reklamy są nie tylko nachalne,ale i zawierają szkodliwe skrypty, które zamulają komputer.
    Poza tym, poziom artykułów na portalach znacząco się obniżył, zaś liczba reklam wzrosła. Kiedyś tendencja była zgoła odwrotna. Można było trafić na wiele bardzo interesujących treści, a reklam nie było praktycznie wcale. Nie było i jakoś można było czytać? Można było! nie uzależniając dostępności artykułu, od konieczności oglądania reklam.
    Nie wiem skąd ten dyktat i nagła potrzeba wyjścia na swoje poprzez wyświetlanie reklam, bo inaczej nie da się strony utrzymać.
    Zmuszanie ludzi do tego uważam za mocne nadużycie, ale tak skonstruowano ten cały system, by zmuszać ludzi do tego czego nie chcą, co ich męczy i denerwuje, po to tylko by zarobić.
    Zwykły user nie obchodzi reklamodawców, oni dbają tylko o swój interes, by istnienie każdego bubla tak odkreślić w psychice, by jednak stał się potrzebny. A oglądany po wielekroć, kiedyś uszczupli portfel. Trzeba tylko czasu, by wytresować sobie społeczeństwo, podatne na wszelkie oferty. Identycznie jak z kłamstwem u Goebbelsa, które powtarzane wielokrotnie, kiedyś stanie się prawdą.
    Wszechobecna nachalność ofert dotyczy zresztą nie tylko sieci, ale i radia, tv, skrzynek mailowych, tradycyjnej poczty. Zgroza…
    Zwykły user ma dwa wyjścia: może płacić za święty spokój, jak właściciel baru opłaca haraczem to, by mu bandyci knajpy nie zniszczyli:) Przykładem tego są chociażby mailowe konta premium.
    Może też zwyczajnie omijać strony, które generują informacje o używaniu narzędzi blokujących reklamy. Jestem zdania, iż tylko powszechny bojkot praktyk wymuszających istnienie reklam, może zastopować proceder tresury i nadmiernej konsumpcji bez potrzeby.