Bogaty Ojciec Biedny Ojciec – czy warto?
Niedawno skończyłam czytać książkę Roberta Kiyosaki „Bogaty Ojciec Biedny Ojciec” i musiałam odczekać kilka dni przed napisaniem o niej kilku słów i nagraniem opinii.
Eureki nie odkryję, ale książka dość mocno mną wstrząsnęła – i to wcale nie pozytywnie, ponieważ pokazała mi wyraźnie co robię źle i ja niewielka jest moja własna „edukacja finansowa”. Winę można by tu zrzucić na nasz system edukacji, wychowanie, rodziców, którzy sami wiele na temat obrotu pieniądzem nie wiedzieli, czy szkołę, ale…
Nie ma co szukać winnych, przecież nie o to chodzi.
Chodzi o to, żeby wyciągać wnioski i działać inaczej.
I to nie wyłącznie dlatego, że tylko Krowa nie zmienia poglądów:)
Opinia:
Mam nadzieję, że jeśli nie mieliście tej książki w ręku – przeczytacie.
Do kupienia m.in tutaj: Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec.
Świetna opinia , nic dodać , nic ująć , a przeczytać książkę tą polecam każdemu , na prawdę otwiera oczy !
pozdrawiam
Bogdan
Zgadzam się z Tobą Olu pod względem podejścia do mentalności i podejściu do pieniędzy, których w polskich domach niestety nie ma. Tu Kiyosaki potrafi otworzyć oczy, a przede wszystkim – zrzucić czytelnikowi z oczu klasyczne wyobrażenie o „właściwej drodze przez życie, czyli: szkoła – studia – praca – emerytura”.
I to bardzo cenne.
Dziś szkoła nie gwarantuje pracy, a posiadanie pracy nie gwarantuje przyzwoitego poziomu życia. Idąc dalej – emerytury nie gwarantuje dziś nic, poza własnymi inwestycjami, więc za tę część Kiyosaki ma u mnie plusa.
Niestety jeśli poczytasz trochę więcej o samym Kiyosakim i przemyślisz głębiej przykłady, które on w tej i innych swoich książkach przytacza – już tak różowo nie jest…
Kiyosaki jest dobrym „otwieraczem oczu” , świetnym jako początek edukacji finansowej. Pojęcia przychodu, aktywów, rozróżnienia różnych rodzajów zarabiania na życie (kwadrant przepływu pieniędzy), podstawy bilansu czy budżetowania – są OK. Ta jedna książka nauczy czytelnika więcej o finansach osobistych, niż 12 lat polskiego systemu szkolnego…
Niestety poza tymi pojęciami u Kiyosakiego nie ma specjalnie więcej wartości, więc jego pozostałe książki (mam i czytałem wszystkie) traktuj jako „pozycje uzupełniające”.
Jako następną pozycję obowiązkową zapisz sobie na listę książkę MJ DeMarco „Fastlane Milionera”, w której autor dość bezwzględnie rozprawia się z Kiyosakim i innymi „guru” finansów osobistych.
Bo książkę DeMarco TRZEBA PRZECZYTAĆ, podczas gdy Kiyosakiego wrzucam bez wahania do przegródki „warto przeczytać”… 🙂
Dla zainteresowanych „Fastlane Milionera” – pod tym linkiem można pobrać darmowy fragment:
http://www.zlotemysli.pl/new,pogood,1/prod/12293/fastlane-milionera-mj-demarco.html
Radku – zapisane:) Dziękuję.
Olu, dziękuję za opinię. Naprawdę świetna. Dokładnie, nic dodać, nić ująć jak powiedzieli przedmówcy.
Znam tę książkę i moja opinia o niej jest dość życzliwa-jest to naprawdę dobra,mocna pozycja motywacyjna.Nie zawiera jednak skutecznych porad i nie z taką myślą należy ją-moim zdaniem-czytać.Wprowadza cenne odróżnienie aktywa od pasywa i pokazuje co jest w naszym życiu kosztem a co przynosi nam zyski-ale to przecież banał i każdy sam wie…moc tej książki(moim zdaniem)polega na czymś innym,mianowicie daj kopa do zmiany,do tego aby zacząć budować swoją kolumnę aktywów i mieć zyski.Radziłbym przeczytać,ale jeśli ktoś szuka konkretnych sztuczek jak zarobić to niech wie,że ta książka nie jest o tym,tylko raczej o tym w jaki kierunku się trzeba zmieniać i jak myśleć w skali długoterminowej o swoich zasobach i ich rozbudowie.Nie traktować dosłownie,lecz jako inspirację-można wyciągnąć naukę jeśli się to czyta właściwie.Polecam.