Dołącz do mnie – nic nie ryzykujesz!
Od kilku tygodni jestem zasypywana ofertami „współpracy” i „cud biznesów” wszelkiej maści. Najczęściej są to programy revenue share, programy partnerskie, ale i pojawiło sie kilka ofert dołączenia do różnych MLM-mów.
Co ciekawe, znów rzuca mi się w oczy prawidłowość, wg której osoby do mnie piszące (zazwyczaj nowe, często bez zdjęcia profilowego, anonimowe) podkreślają kilka razy, że „nic nie ryzykuję” i najlepiej byłoby, żebym zapisała się od razu, bo im wcześniej tym lepiej…
Nie chcę być nieuprzejma, ale chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że to JA decyduję do jakiego programu wchodzę i od kogo, a na oferty pod tytułem „nic nie ryzykujesz” – albo nie odpowiadam wcale, albo w zależności od tego w jaki sposób ktoś do mnie napisze: blokuję taką osobę, lub wywalam ze znajomych na FB jeśli jakimś przypadkiem taka osoba się tam znalazła.
Uwaga: nie wchodzę w programy, w których „nic się nie ryzykuje” z jednego prostego powodu: takich programów nie ma.
Co najczęściej rozumie się przez „brak ryzyka” w takich ofertach?
Brak konieczności wkładu własnego
Dają np. 10 $ na start, więc już masz wkład z miejsca
Nic nie trzeba robić
Rozwinę to nieco:
„Nic nie ryzykujesz znaczy tu, że brak jest obowiązku wkładu własnego” – jeśli ktoś twierdzi, że jakikolwiek biznes można zrobić bez wkładu własnego to… oczywiście ma rację. Można. Wystarczy tylko aktywnie polecać innym ludziom dany program i czerpać zyski z prowizji otrzymanych za zakupy osób, którym się dany biznes poleciło. I to rzekomo jest „nic nie ryzykujesz”. Doprawdy?
Czy na pewno nic nie ryzykuję, jeśli moim nazwiskiem polecam coś, czego nawet nie sprawdziłam własnymi pieniędzmi?
Czy na pewno nie ryzykuję, że ktoś mi potem da za przeproszeniem w zęby, bo nadziałam go na coś, czego nie sprawdziłam sama?
No i czy mój czas pracy jest darmowy? Nie sądzę.
A skoro jest ryzyko, że a) stracę swój czas i b) stracę swoją reputację (a jakąś już tam mam), to dlaczego piszesz mi, że tu „nie ma ryzyka”? Ryzyko jest wszędzie.
„Nic nie ryzykujesz, bo dają 10 $ na start, więc już masz wkład z miejsca” – no tak, rzeczywiście, czyli nie ryzykuję własnych pieniędzy i mam uwierzyć, że z tych szalonych 10 $, które „dają” na start, to zrobię fortunę w internecie tak? Niestety pieniądze z nieba nie spadają. Albo praca robi pieniądz, albo pieniądz robi pieniądz. Ale nie 10 $…
Tu musiałabym znów włożyć własny czas pracy, a on jest cenny (nie pracuję za zero na godzinę). A więc znów ryzykuję stratę własnego czasu pracy, nazwiska (zwłaszcza, że w początkach moich przygód w zarabianiu w revshare popłynęłam już na 2 programach, które dawały dyszkę na start i zawinęły się zaraz po tym, jak użytkownicy zaczęli wpłacać tam swoje pieniądze). Jak ktoś daje kasę na start, to należy się temu bacznie przyjrzeć i szukać haczyka.
Zauważyłeś, że w marketach nie dostaje się za duże zakupy 100 zł do ręki, tylko BON na kolejne zakupy w tym samym markecie, na wartość np 100, 50 czy 10 zł.?
Przedsiębiorcy nie rozdają pieniędzy ot tak. Zawsze jest coś za coś.
„Nic nie ryzykujesz bo tu nic nie trzeba robić” – taaaak? To po co marnujesz swój czas i do mnie piszesz? Usiadłbyś na kanapie, włączył meczyk, pstryknął piwo i czekał, aż dadzą, przecież nic nie musisz robić… 😉
Powtórzę: Zawsze jest coś za coś. W każdym programie, który daje Ci możliwość zarabiania musisz COŚ zrobić. Albo jest to wkład własny, zakupy, polecanie programu, klikanie w nim reklam, albo inne aktywności. Nigdy nie ma tak, że powstaje sobie firma i postanawia dawać pieniądze ludziom za to, że nic nie robią.
Firma = biznes. Biznes = zarabianie. Firma musi zarabiać. Zarabia na tym, że ktoś coś w niej robi, albo za coś jej płaci.
Poza tym… jeśli słyszę, żebym weszła w jakiś program, bo nic nie trzeba w nim robić, to z miejsca robi mi się słabo. Masz mnie za lenia czy co? 😉 Popatrz na tego bloga: ja naprawdę lubię COŚ robić. Bezczynne siedzenie na tyłku wykończyłoby mnie psychicznie.
Nie daj się nabrać na „Dołącz do mnie – nic nie ryzykujesz!”
Ryzyko jest zawsze, różni się tylko skalą i tempem, w którym zdamy sobie z niego sprawę.
Przypadłość świeżaków w branży:
Nowe osoby, które zaczynają odkrywać programy revshare szybko wpadają w „wir nowości”. Szukają wtedy w sieci jakichkolwiek nowych programów, najlepiej w fazie startu lub przedstartu, i na potęgę polecają je innym. To jest swoistego rodzaju amok i przekonanie, że jak dużo pospamuję i do wystarczająco dużej liczby osób wyślę priva czy maila z zaproszeniem, to nachapię się referali i będę bogaty.
Być może na takie teksty „złapią” jeszcze większych początkujących od siebie (w ilości sztuk kilku, i najczęściej bez pieniędzy na zakupy), ale na pewno nie kogoś, kto w revshare działa już choćby 3 miesiące, o osobach starszych „stażem” nawet nie wspomnę.
Bo tu naprawdę małe znaczenie ma to, jaki program polecasz. Znaczenie ma to kim jesteś i jak odbiera Cię druga osoba: czy Ci ufa? czy ma cię za kanciarza? czy czuje, że chcesz ja tylko „wydoić” na prowizjach? czy widzi Cię, jako kogoś, kto jest w 100 programach miesięcznie? Ludzie idą za ludźmi, a nie za programami.
Podsumowując: jeśli Cię nie znam lub jesteś w tej branży nowy, i wysyłasz mi ofertę pod hasłem „Wejdź w to, nic nie ryzykujesz” to sam ryzykujesz to, że nigdy nie wejdę z Twojego linka do żadnego programu. Bo stwierdzenie „nic nie ryzykujesz”: to kłamstwo 🙂
Koniec wywodu.
A Ty?
Jak reagujesz na propozycje „biznesów bez ryzyka”?
.
U mnie takie hasło – samo z siebie – powoduje jedną reakcję… Delete 😉
No właśnie… czyli mówisz: konkret, a nie tłumaczenie?
Jeszcze często staram się tłumaczyć, chociaż to nieco „robota na ugorze”.
Witaj Ola! Ja też jestem przeciwnikiem takiego SPAMU. Program bez ryzyka?? Sam się przejechałem na początku na pierwszym swoim programie (reaktywował także jest szansa) i ostatnie czego chce to wpakować w takie coś ludzi. Myślę, że jakaś etyka powinna być wszędzie, w revach również. Pozdrawiam!!
I tu się całkowicie zgadzamy:)
Też mnie takie „mega oferty” męczą. Ja zawsze mówię, że muszę uciekać bye bye , albo że mam już tyle programów ,w których działam, że naprawdę mi roboty wystarczy…i w sumie jest to prawda. 2-3 programy na początek to naprawdę dużo. Pozdrawiam
A mnie to wkurza-mam wrażenie ,że ktoś mnie bierze za głupią.Pozdrawiam Halina ChZ
Też czasami tak to odbieram, a czasem myślę, że po prostu ten ktoś mało jeszcze wie i może nawet naiwnie wierzy w to, co napisał..
Konkrety jak zwykle – właśnie ludzie, którzy tak piszą powinni poczytać Twojego bloga Olu. Każdy kiedyś zaczyna i z pewnością po drodze popełnia mnóstwo błędów. Na początku nie dostrzega się ich. Dopiero potem okazuje się – kurcze jaka byłam głupia. Do tego bardzo ważne jest jakimi ludźmi otaczamy się, skąd czerpiemy wiedzę – to też z czasem weryfikujemy. To co kiedyś wydawało mi się słuszne, dzisiaj niekoniecznie takie jest. Trochę czasu trwało zanim zrozumiałam, że „Ludzie idą za ludźmi, a nie za programami”- tak naprawdę zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy doświadczyłam tego, że na człowieka mogę liczyć, na program niestety nie. Głęboko wierzę w to, że ludzie piszący dzisiaj takie bzdury kiedyś zrozumieją swój błąd.
O, wiesz Kasiu, ciekawą rzecz poruszyłaś, bo do mnie też to zdanie „Ludzie idą za ludźmi, a nie za programami” docierało długo. Na początku wydawało mi się wyświechtanym frazesem bez pokrycia w rzeczywistości.
Myliłam się. I bardzo się cieszę, że to do mnie dotarło 🙂
Wiadomości typu nic nie ryzykujesz są jeszcze do zniesienia bo tak jak napisałaś Olu, to urok osób które wchodzą w ten cały bałagan. Najgorsze są natomiast te z dodatkiem „im szybciej tył lepiej” Staram się czytać to co mi piszą inni, z szacunku do tych osób, no i szanuję ich czas… I potem tego żałuję… Po 20 minutach, czasami nawet po 5 dostaje pytania, czy już się zdecydowałem, kiedy się zapisze, ile mam zamiar wpłacić itd… Jeśli nie materialne to ponoszę ryzyko uszczerbku na zdrowiu psychicznym, czyli mojej pogody ducha, a to dla mnie bezcenne
Nawet siadając przed meczem z piwkiem ryzykujemy.
Zawsze żona może przełączyć kanał albo kumpel wypić piwo.
Zwróciłaś uwagę na bardzo ważną kwestię.
Pozdrawiam.