Największy problem w działaniach MLM

Karty na stół

Dziś, jestem świeżo po lekturze ledwie kilkudziesięciu stron ebooka „45 minutowa prezentacja, która odmieni Twoje życie” i muszę przyznać, że poruszyła mnie ona na tyle, że chciałabym się z Wami podzielić pewnymi spostrzeżeniami (oczywistymi oczywistościami, o których zapominamy…).

Prawdopodobnie niektórym osobom działającym w MLM nie spodoba się to, co napiszę, ale wierzę, że dla wielu z Was będzie to naprawdę pomocne.

Największy problem w działaniach MLM

Zdecydowanie największym wg mnie problemem w działaniach w marketingu wielopoziomowym jest dzisiaj… niezrozumienie jego idei i próba pozyskiwania osób do biznesu… wzorem liderów głoszących hasła „rekrutuję 50 osób do biznesu miesięcznie!”, „mam 40 osób co miesiąc w pierwszej linii” „SAM zrekrutowałem w grudniu 35 osób”! itd. itd.

Bardzo możliwe, że sami jesteście jedną z takich 50 zrekrutowanych w ciągu miesiąca osób.

I jak się czujecie? Lider daje wam takie wsparcie, jakiego się spodziewaliście?

Uczy, poświęca czas, pomaga i daje wartościową wiedzę? Hm… śmiem przypuszczać, że wielu z Was odpowiedziało NIE.

I to jest największy problem w MLM.

Zachwyceni wspaniałymi efektami Liderów, oraz opowieściami o tym, jak udało im się zrekrutować do biznesu kilkadziesiąt osób miesięcznie i to ciągiem przez kilka miesięcy, z miejsca wyobrażamy sobie, jak to będzie jak my będziemy robić to samo. W końcu duplikacja, prawda?

Ale zanim zaczniesz robić w ten sposób zastanów się chwilę nad tym, co te dziesiątki rekrutowanych fachowo (nie przeczę) osób zrobią po roku, gdy pozostawi się ich bez pomocy.

No co zrobią?

  • 90% odejdzie.
  • 10 % będzie szalenie uparta i pójdzie dalej. Z nich może 5% pójdzie dalej za 2 lata.

A Ty?

A Ty jako Lider, który wprowadził do biznesu taką masę ludzi, za rok zaczniesz od nowa. A chyba nie o to chodziło? Przecież chcesz mieć stabilny biznes na lata, a jeśli co roku 90% ludzi wypadnie, a reszta „coś” będzie robić, to nie zbudujesz na tym stabilnego biznesu.

Biorąc przykład z lidera, który w super tempie buduje „strukturę” sam sobie podetniesz nogę.

Za rok będziesz musiał zacząć wszystko od zera. To chyba nie brzmi wesoło, prawda?

No i jeszcze wisienka do tego tortu:

Tych 90% obrobi Ci tyłek po całości, i to całkiem słusznie – jeśli obiecasz im, że będą niewiadomo ile zarabiać, a po podpisaniu umowy odłożysz ich na boczny tor, pasąc co najwyżej motywacyjną paplaniną, to możesz być pewien, że po wszystkim nie będą o Tobie mieć najlepszego zdania.

Ba! Nie tylko poczują się wpuszczeni w kant, ale.. będą mieli w tym rację.

Pytanie: co zatem robić? Jak masz działać, żeby nie nadziać się na minę?

Po pierwsze, przeczytaj ebook „45 minutowa prezentacja, która odmieni Twoje życie” – dokładnie. (jeśli nie masz książki – napisz do mnie – kontakt jest wyżej, chętnie Ci ją wyślę. Za darmo)

Po drugie: Kiedy już znajdziesz do swojego biznesu 3 osoby – nie szukaj innych. Tak, nie bredzę, dobrze widzisz:) Skup się na tych trzech.

Naucz ich pozyskiwać partnerów, poświęć im maksymalnie dużo czasu tak, by i oni znaleźli swoich 3 partnerów. Gdy to zrobią – będą już wiedzieli jak działać i nauczą tego swoje osoby.

struktura mlm

Zauważyłeś, że w ten sposób będziesz już miał 9 partnerów? (3×3= 9 )

Dopiero gdy nauczysz ich tego jak pozyskiwać własnych biznes partnerów, i dopiero gdy oni sami ich znajdą (!) możesz mieć pewność, że będą działać dalej i że ich partnerzy również rozwiną strukturę.

Dopiero wtedy znajdź kolejnych 3 partnerów własnej linii i znów zacznij uczyć ich tego co wcześniej, aż i oni znajdą swoich partnerów.

Wyrzuć z głowy myślenie, „jak będę miał 100 platyn w pierwszej linii to zarobię tyle, że już nie będę musiał”.

NIE zarobisz – oni nie będą wiedzieć jak działać, i za rok odejdą, a Ty zostaniesz z figą z makiem. Albo gorzej, jeśli np. z radości posiadania 100 platyn rozpędzisz się… i weźmiesz kredyt, którego nie spłacą prowizję, bo już ich nie będzie.

Znajdź kolejnych 3 partnerów, naucz ich jak działać i poczekaj aż znajdą własnych. Zachęć ich też do tego, żeby uczyli tego samego znalezione osoby. Niech nie pędzą jak szaleni. Nie zostawiają za sobą ludzi bez pomocy.

Tylko tak zbudujesz stabilną grupę, która będzie potrafiła działać w MLM tak, by samodzielnie zarabiać.

struktura mlm

Zanim skończysz uczyć3 kolejnych partnerów – poprzedni zaczną uczyć swoich kolejnych i struktura znów się rozszerzy.

struktura mlm

Ale NIGDY tego nie zrobi, gdy TY będziesz rekrutował jak szalony, nie miał na nic czasu i myślał tylko o tym, że musisz mieć jak najwięcej partnerów z pierwszej linii.

NIE musisz.

Przecież i tak zarobisz na nadprowizjach. A przy okazji stworzysz naprawdę sprawnie działający zespół. Znajdź 3 partnerów (nie 5 czy 7 od razu – znajdź pierwszych trzech!).

Działaj wolniej – myśl przyszłościowo. Myśl o swoich dochodach (stabilnych) i o ludziach, którym oferujesz współpracę: niech słowo „współpraca” będzie rozumiane dosłownie, a nie jako listek papieru którym można sobie podetrzeć wiadomo co.:)

Róbmy Dobry MLM.

Co Wy Na to?

18 komentarzy

  • bogdantaborski

    Znowu świetna rada , dziękuję.
    pozdrawiam
    Bogdan

  • Jagoda Pastor

    Ola zawsze daje dobre rady 🙂 Na pocieszenie mozna dodac (jesli ktos mysli, ze 3 osoby na poczatek to za malo), ze nasza Raketa ma mnostwo swietnych szkolen, wiec pomaganie partnerom biznesowym moze isc znacznie szybciej niz czlowiek mysli na poczatku 😉

  • Słuszne spostrzeżenie Jagoda:)
    Znalezienie pierwszych 3 partnerów przy dobrym wykorzystaniu materiałów, które daje i firma i rakieta, jest prostsze, niż byłoby to Bez tych rzeczy.

  • krzysztofkorpik

    Dokładnie tak. Jakość, a nie ilość. Większość ludzi wypada z marketingu sieciowego dlatego, że ktoś „zagarniał hochlą”. Takie działanie jest tylko i wyłącznie szkodą dla opinii o mlm i nie można się temu dziwić. Śmie twierdzić, że gdyby marketing sieciowy był zawsze „robiony” tak jak należy, to nigdy nie powstało by słowo rekrutacja. Dlatego, jeżeli spotkasz na swojej drodze rekrutera z super ofertą, to automatycznie mu podziękuj. Powiedz mu, że interesuje Ciebie ścisła współpraca i ma Ci to dać na piśmie podpisane własną krwią.

  • Aleksandra Niedzielska

    Krzysztof mocno powiedziane, ale trudno się z tym nie zgodzić:)
    Podpisów krwią bym nie wymagała, bo to mało estetyczne, poza tym krew bardziej przyda się w punktach jej oddawania (polecam), ale rzeczywiście, jeśli obiecuje się komuś biznes, współpracę i własną pomoc w poznawaniu i robieniu mlm, to powinien być to obowiązek, a nie czcze gadanie.

  • Co do ilości osób w pierwszej linii ja mam tylko 2….i wcale nie wynika to z faktu, że tylko tyle osób zarejestrowałem 🙂 Moja struktura liczy troszkę więcej osób niż 2. Dziwi mnie tylko podejście do budowania struktury jakie wspomniałaś w ramach książki. Czyżby Ci wielcy internetowi guru nie wiedzieli na czym polega MLM? Fakt jest taki, że osoby w ten sposób zrekrutowane bardzo szybko się zniechęcają, bo nie wiedzą co i jak mają dalej robić i często nawet nie mają kogo zapytać. Aczkolwiek widzę, że niektórzy Ci internetowi liderzy poszli po rozum do głowy i dla nowych osób są wyznaczeni specjalni „opiekunowie”, którzy niby mają prowadzić nową osobę za rękę. Pojawia się to pierwszy podstawowy problem internetowego MLMu, kompletny brak relacji i odszukania potrzeb nowego partnera.

  • „NIE zarobisz – oni nie będą wiedzieć jak działać, i za rok odejdą, a Ty zostaniesz z figą z makiem.” – doszliśmy do ściany… Z jednej strony ludzie, którzy już mieli do czynienia z MLM szukają „golden bullet”, który da im „100 platyn w miesiąc, bo wydaje im się, że powodem ich porażki w poprzednim systemie był właśnie słaby przyrost pierwszej, najbardziej dochodowej, linii.
    Z drugiej strony – wszędzie widzą reklamę liderów, którzy świecą:
    1. wynikami rekrutacji (ja sam mam taki slogan na swojej stronie – DO WYMIANY 🙁 )
    2. milionami zysku w krótkim czasie (zarówno Rakieta, jak i S7 podają WYŁĄCZNIE takie reklamy)
    3. pokazywaniem rozwoju wszerz, jako panaceum na wszystkie problemy dystrybutora.

    To co? Zmieniamy front?

    Zamiast „zarób milion” zaczynamy promować „dorób sobie 500 do pensji”?
    Zamiast „zbudować strukturę na 1000 osób w 7 miesięcy?” wrzucamy „jak zdobyć I UTRZYMAĆ PRZEZ LATA dochodową strukturę w biznesie MLM”?
    Zamiast promować rozrost sieci wszerz, skupiamy się na podstawach = edukacji i zarządzaniu własną siecią?

  • Aleksandra Niedzielska

    Radku – genialny pomysł. Jestem ZA.

    Swoją drogą, nigdy nie potrafiłabym wydusić z siebie kierowanych do kogoś haseł typu: „Wiem jak zarobić milion” jeśli go nie zarabiam, ani „Nauczę Cię jak rekrutować 50 osób do biznesu miesięcznie” – jeśli uważam, że to znaczy to samo co „za rok stracisz wszystko włącznie z opinią i zaczniesz od nowa”.
    🙂

    Za to „Dorób sobie do pensji 500 czy 800 zł” oraz „Jak zdobyć I UTRZYMAĆ PRZEZ LATA dochodową strukturę w biznesie MLM” = to hasła i genialne i wiarygodne i uczciwe.
    A przecież lubimy być wobec siebie i innych uczciwi. Ja lubię.
    Może dlatego nie zarabiam miliona ale… co tam!

  • JAKUB SZCZEPAŃSKI

    powiem tak, GENIALNY WPIS nic dodać nic ująć… 🙂

  • Paweł Stopka

    Konkretnie i rzeczowo. Aleksandra czuję, że ten wpis właśnie zrobił z Ciebie lidera :). Naprawdę jest to obecnie chyba gruntowna potrzeba zmian, bo wszędzie na ilość lecą, a nie na jakość :). Jeśli te 2 czy 3 osoby będą zadowolone z pomocy, to dlaczego miałyby rezygnować i tak w dół :). W zasadzie miesiąc ma 30 dni- nawet przy użyciu internetu ciężko jest mieć relacje z 100 osobami, które będą wstanie zrobić to samo- 3 osoby i telefon do nich to co innego :).

    Pozdrawiam Paweł

  • tomaszdamianinfo

    Są różne szkoły. Ja wyznaję jedną słuszną, której motto mówi: „po owocach poznacie ich”. Dam trochę prztyczka w nos osobom, które tak bardzo się zachłysnęły zasadą – rekrutuj mało ale jakościowych – że niestety do dziś zarekrutowały 1,2,3 osoby. I co ? I nic ! Te osoby tak samo średnio pracują jak setki innych, zarekrutowanych przeze mnie czy innych online marketerów osób. Problem nie jest w ilości. To wymówka osób, które widząc rezultaty marketerów online karmią samych siebie stekiem takich bzdur. Bo oczywiście JAKOŚĆ osób pozyskiwanych jest najważniejesza ale to się robi NIESTETY z ilości. Zapytajcie 3 najlepiej zarabiających w Polsce osób (albo na Świecie) czy zarekrutowali po 2-3 osoby. Gwarantuję, że Piotr Mosio, Artur Rdzonek i pan Udko zarabiający dziesiątki i setki tysięcy zł zarekrutowali po kilkadziesiąt osób. To samo zrobił Holton Bugs, z którym miałem przyjemność zjeść lunch w Houston USA. Uczyłem się od najlepszych na Świecie i uczę dalej i nikt w rozmowie 1:1 Tobie nie powie abyś zatrzymał się w rekrutacji po kilku osobach ale jest to temat na conajmniej książkę 🙂

    • Ola, Paweł, Tomek,

      Ten wpis Olu nie dawał mi ostatnio spokoju i – za radą Tomka – sporo pobuszowałem po necie, żeby posłuchać liderów z wynikami. I po tym researchu przyznaję Tomkowi pełną rację, bo on – w odróżnieniu od nas – już do liderów się zalicza.

      Eric Worre mówi wprost – przyciśnij na maksa budowanie sieci na 30 dni i zdobądź w tym czasie 20 nowych partnerów. Zobaczysz, że będziesz wtedy w zupełnie innym świecie.

      Według jego tłumaczenia jest to związane z prostą matematyką, bo tylko od dużej grupy partnerów jesteśmy w stanie uzyskać dobre i powtarzalne wyniki.

      Rekrutując ludzi widzimy ich potencjał, ale niestety nigdy nie wiemy, który z nowych partnerów będzie ten potencjał wykorzystywał.

      Ja sam mogę być tego najlepszym przykładem.

      Nie jestem ułomkiem umysłowym, mam masę umiejętności, doświadczenia, kontaktów, talentu – i jak widać – skromności też mi nie brakuje 😉 , do tego znam biegle obce języki, mam pieniądze na zakup narzędzi, szkoleń itp.

      Mam WSZYSTKO, czego potrzeba do zrobienia potężnej kariery (i niemałych pieniędzy) w dowolnej organizacji MLM na praktycznie każdym rynku świata.

      Co więcej – działam w bardzo młodej firmie, która jest PIERWSZA na OGROMNYM RYNKU i ma naprawdę świetny produkt. Do tego jest to produkt nie wymagający magazynowania, transportu, nietłukący i nie psujący się – czy można chcieć czegoś więcej?

      Podsumowując – idealny kandydat na idealnego dystrybutora idealnego produktu na idealnym rynku.

      I co?

      Po trzech miesiącach – NIC!!!

      Okazuje się bowiem, że oprócz tych wszystkich zalet, mam również wady.

      Np. etat menadżerski, który czasami nie zostawia nawet chwili na wrzucenie notki na Fejsa, żeby budować relację z prospektami…

      Np. rodzinę, która też domaga się męża i ojca obecnego w domu. Obecnego nie tylko ciałem, gdy siedzi w fotelu słuchając webinara, tylko obecnego naprawdę…

      Mam też własne pasje sportowe czy cele zdrowotne, które każą iść na basen czy pobiegać w parku, zamiast siedzieć na Fejsie czy forach i budować relacje…

      Mógłbym wymieniać tak jeszcze długo, ale jaki z tego wniosek?

      Mój sponsor mógł się bardzo cieszyć przy podpisywaniu ze mną umowy, bo znając mój potencjał „wiedział”, że jestem cennym nabytkiem. Przecież teoretycznie wystarczyłoby mu tylko kilku takich jak ja, żeby mieć z tej działalności dobry, stały dochód.

      Tyle, że ja do tej pory, poza opłacaniem na czas własnego abonamentu i zaproszeniem dosłownie kilku osób na webinary – nie przyniosłem mu ŻADNEGO efektu.

      Jak to już powiedział Tomek – „Po owocach ich poznacie…” Nie po potencjale, nie po gładkiej gadce, nie po ładnej stronie www.

      Dlatego podjąłem decyzję, że zrobię jeden ruch, żeby sprawdzić stanowisko Tomka.

      Przez najbliższe 90 dni – do 20 maja 2015 – odkładam na bok wszelkie własne projekty poboczne. Wyrzucam z życia wszelkie „czasoumilacze” i „zapchajdziury”.

      Skupiam się tylko na trzech rzeczach:
      1. pracy zawodowej – bo bez niej zdechniemy z głodu,
      2. rodzinie – bo bez nich życie nie ma sensu,
      3. budowaniu swojej pozycji PROFESJONALNEGO MARKETINGOWCA SIECIOWEGO.

      Nie jestem DZIŚ jeszce gotowy na podjęcie wyzwania Erica i zdobycia 20 partnerów w 30 dni, ale wiem, że BĘDĘ gotowy 1 kwietnia 2015. Do tego czasu bowiem przygotuję sobie narzędzia niezbędne do pokonania tego wyzwania.

      30 kwietnia 2015 chcę mieć prawo powiedzieć, że przez ostatnie 30 dni zdobyłem 20 partnerów biznesowych do swojej organizacji!

      Wiem, że nie będę miał dość czasu, żeby pracować po 16 godzin na dobę, jak tego wymaga strategia Erica. Na szczęście nie muszę, bo mam wsparcie Rakiety, która dużą część roboty wykona za mnie, a w tym czasie ja będę robił swoje na etacie – to jest w końcu mój priorytet.
      Realnie mogę zainwestować max 2-3 godziny dziennie na przygotowywanie materiałów, które będę zdalnie publikował, żeby rozbudowywać bazę klientów i dawać im ciągle nowe ekspozycje na ofertę. Na szczęście bladym świtem moje biuro jest zupełnie puste, więc nikt mi w tym nie będzie przeszkadzał. 🙂

      Nie zamierzam też pracować wyłącznie w układzie 1-na-1, bo nie miałbym szans na zbudowanie tak dużej grupy – po prostu z braku czasu. Wykorzystam więc moją Żonę, Rafała, Ciebie Olu i Ciebie Tomku oraz wszystkich „ludzi dobrej woli”, którzy mają wiedzę niezbędną do pomnożenia moich wysiłków i wsparcia mnie w tej dłuuugiej akcji.

      W związku z tym wiem, że kwiecien będzie najtrudniejszym miesiącem tego roku pod względem mojej psychiki i przetrzymania zwykłego zmęczenia, ale wiem też, że DAM RADĘ.

      I codziennie będę Wam zdawał relację z postępów na swoim blogu.

      Zobaczymy co da się osiągnąć w ciągu najbliższych 90 dni…

      • Aleksandra Niedzielska

        Radku – fantastycznie! w takim razie trzymamy kciuki i zapowiada się ciekawych 90 dni – biorę się za śledzenie relacji:)

  • Aleksandra Niedzielska

    Hm, Tomku, w zasadzie rozumiem o czym mówisz, i oczywiście jest w tym sporo racji, nie przeczę, ale mnie zastanawia, że jeśli tak jak piszesz „JAKOŚĆ osób pozyskiwanych jest najważniejesza ale to się robi NIESTETY z ilości.” – to z jednej strony tak: im więcej masz osób, tym prędzej znajdziesz wśród nich najlepsze (zgadzam się), ale… co z tymi, które mogłyby być najlepsze, ale nikt im nie powiedział co i jak i nie pomógł działać, bo wpadli do worka „ilość” z masowej rekrutacji i nie wiedzieli jak z niego wyjść?

    Wiem, że każdy jest odpowiedzialny za siebie i decyduje czy coś robić czy nie, podobnie jak każdy jest odpowiedzialny za swój biznes, oczywiście, i nikogo na siłę nie pociągniesz, ale w polskiej mentalności niestety mamy tyle zakorzenionych blokad i barier dotyczących własnego rozwoju, i tego co damy radę zrobić, a co nie, że wielu osobom po prostu taka pomoc się przydaje.
    Na start, na zrozumienie, „że potrafię”, „że mogę” i „jak to zrobić”.
    I wtedy budzisz w kimś Olbrzyma. Albo… okazuje się, że mimo to taki człowiek nie działa, bo nie chce (lenie też są, no jasne) i odchodzi.
    Ale pomogłeś – spróbowałeś. Jest fair play.

    P.S Tak zdaję sobie sprawę z tego, że tą metodą nie dojdzie się w takim tempie do zarobków Twoich, Piotra Mosia czy Artura Rdzonka, ale mimo wszystko uważam, że Warto spróbować. Nawet wolniej 🙂

  • Sebastian Majewski

    Nie wszystkich warto rekrutować. Mam na myśli osoby stawiające warunki od samego początku, które nie mają doświadczenia lecz chcą robić to tak jak im to pasuje, a nie tak jak powinno się robić. Z takimi współpraca jest tylko męczarnią.

    Świetny wpis Olu.
    Pozdrawiam.

  • Wojciech Diechtiar

    Ja to widzę tak: na początku kariery sponsoruj każdego, kogo możesz. Następnie pracuj nad stworzeniem systemu filtrowania i kwalifikacji prospektów, żeby pracować tylko z najlepszymi. Z czasem, rozwijąc system i umiejętności kwalifikacji rozmówcy, będziesz mógł skupić się na najlepszych. Wcześniej nie jest to możliwe – nie masz ani umiejętności, ani doświadczenia. Dlatego na początku zapisuj wszystkich, a z czasem ucz się wybredności 🙂

    Gorące pozdrowienia!

  • Ojtam, ojtam. Prawda jak zwykle leży po środku. Autorowi nie chodziło przecież o zrekrutowanie 3 czy 4 osób dożywotnio, ale o stopniowe aczkolwiek systematyczne budowanie struktury.
    Prawdziwy lider Network Marketingu tak naprawdę rekrutować nie przestaje NIGDY.
    Bo jeśli żyjesz swoim przedsięwzięciem, masz 100% pewności, że jest to właściwe rozwiązanie, i że jesteś w stanie pomóc komuś kto takiego rozwiązania szuka to zrobisz to będąc nawet potrójnym diamentem czy jak to się u Ciebie nazywa.
    Coraz więcej zawodów po prostu zanika, coraz więcej ludzi chce lub musi zmienić zmienić sposób zarabiania więc skoro można otaczać się spełnionymi, zamożnymi przyjaciółmi, Zróbmy To!
    Świat będzie o wiele bardziej sympatyczny 🙂
    Networkerem jest się w sercu albo wcale.
    – Wojtek Pleban