Pułapki „dywersyfikacji” czyli rzucaj się na wszystko, co nowe
Uwielbiam dywersyfikację. Naprawdę – bardzo lubię to, że działając w revshare, mogę co jakiś czas wejść w nowy program. Daje mi to poczucie swoistego bezpieczeństwa: gdyby (odpukać) jeden z programów, w których działam padł (takie życie, wiecznych biznesów nie ma), to mam wtedy inny w jego miejsce. A najlepiej kilka innych.
Dodatkowo, pieniądz krąży w obiegu, nie leży i nie marnuje swojego potencjału, więc wszyscy są zadowoleni. Niestety – pewien czas temu wpadłam w pułapkę źle pojętej dywersyfikacji. Na szczęście szybko udało mi się z niej wybrnąć i wrócić na właściwą ścieżkę, ale ponieważ widzę, że mnóstwo osób na pewnym etapie pracy wpada w to samo, to chciałabym dzisiaj o tym opowiedzieć.
To były początki mojego rozkręcania się w revshare, kiedy to miałam wrażenie, że MUSZĘ być w jakimś programie maksymalnie szybko. Wiecie, te bajki, że pierwsi mają najlepiej, bo będą mieć potem więcej partnerów itd itd. To bzdury. Jeśli działasz w revshare od niedawna, to nie licz, że nagle będziesz miał wysyp partnerów tylko dlatego, że gdzieś byłeś pierwszy. Nic bardziej mylnego.
Jeśli nie ma się ukształtowanej marki, nazwiska i renomy to nawet jakbyś posiał w sieci milion linków, to i tak niewiele osób się z nich zapisze. Bo tu nie chodzi o to, kto był pierwszy, tylko o to, OD KOGO dostaje się informację.
Ba – często będzie tak, że może i ktoś zobaczy, to, co wstawiłeś, ale pobiegnie do innej osoby i to ją zapyta co myśli, czy warto itd. Pomijając Ciebie.
Dywersyfikacja to dzielenie miejsc, z których ma się dochody . Różnicowanie ich. Ale to nie jest wchodzenie na oślep w co się tylko da, bo „ktoś powiedział, że to będzie hit!”. Swoją drogą jak słyszę „hit revshare 2015, 2016… itd” to mnie mdli. Tych hitów to co miesiąc widzę kilka…
Ale ok, wracam do tematu.
Wpadając w pułapkę mylnie pojmowanej dywersyfikacji zapisywałam się do wszystkiego, co ktoś promował. Lider A wrzuca link do nowego revshare: jestem! Lider B wrzuca link do jakichś kryptowalut – jestem! Lider C odkrywa nowość hit nad hity – jestem! Cała trójka wchodzi w nowym program – jestem! Dodatkowo sama szukam po sieci nowych programów i się do nich zapisuję. Bo jeszcze tego nigdzie nie widziałam – juhu, będę pierwsza!
I wiecie co? W którymś momencie nie ma się czasu już nic i dochodzisz do punktu, w którym nie wiesz już co Ty u licha ciężkiego promujesz.
Nie zdążysz poznać programu, nikomu nie pomożesz, nie zdążysz nic w nim zrobić, nie masz środków, żeby do każdego coś włożyć. I na koniec: żaden z nich nie będzie żadnym hitem. I tyle.
Wiadomo, że osoby, które dopiero zaczynają w revshare, czy ogólnie w branży zarabiania w internecie, szukają NAJ NAJ najlepszych możliwości. Chcą wykorzystać każdą okazję, każdy „super deal”. No i tym sposobem nie wykorzystują żadnego.
A teraz najważniejsze:
Obserwuję, że osoby, które są na fali wpadania w pułapkę dywersyfikacji robią w sieci coś fantastycznego…
Mianowicie:
Promują na facebookowych grupach codziennie inny program. Bo to będzie HIT !
Mam nadzieję, że wiesz, że dodając coś na grupach, widzą to Twoi znajomi, którzy w tych grupach są? I czasem zerkają – słowo, sama zerkam. I tak np. w poniedziałek Twoi znajomi widzą, że promujesz cud hit miód matryce binarne bo to deal życia. We wtorek widzą, że dodajesz jak szalony reklamę nowego revshare prosto z jakiegoś tam kraju z jakimś tam cud wiarygodnym adminem. W środę widzą, że odkopujesz na grupach poprzedni program, w którym działasz. W czwartek nowinka: rewelacyjna kopalnia kryptowalut, miliony do zrobienia. W piątek – uwaaaga okazja! Zapisz się, włóż jedyne tyci tyci 20$ a możesz zarobić 1000! A w sobotę, na deser: super program typu bux, w którym za samo zapisanie się dostaniesz 5$ a potem klikasz reklamy i zaraaaaabiasz góry kasy.
Czy Ciebie za przeproszeniem… porąbało? 🙂
Przecież jeśli ja widzę coś takiego, to nawet jeśli bardzo Cię lubię, to w życiu do żadnego z tych programów od Ciebie nie wejdę. Dlaczego? Bo sam nie wiesz czego chcesz. Bo do niczego się nie przyłożysz. Bo przecież widzę, że dopiero zaczynasz i rzucasz się na wszystko jak ociemniały. Wiem, bo sama miałam taką falę 🙂
Nikt nie broni działania w wielu programach – to jest dobre. Ale nie na początku. Skup się na czymś, albo przynajmniej ustal sobie jakąś sensowną strategię.
Na grupach (jeśli już) promuj 1-2 programy max (te same). Pokaż, że cały czas w nich działasz.
Inne promuj sobie na privach jeśli już musisz, albo w innym źródle promocji (może youtube? Może instagram? Może fora internetowe, futurenet, osobne LP, blog ?).
A najlepiej zatrzymaj się i sam zadaj sobie pytanie: czy wszedłbyś do jakiegokolwiek biznesu z polecenia osoby, która w kolejne systemy wchodzi jakby miała jakieś revsherowe ADHD?
Zaczynasz: znajdź 1, potem 2-3 programy, skup się, buduj konta, promuj to samo, działaj. Jak konta będą zbudowane, a partnerzy ogarnięci – idź dalej.
Naprawdę, nie licz na to, że wszyscy rzucą się na biznes, który promujesz tylko dlatego, że jest nowy i nie ma w nim jeszcze użytkowników.
Ludzie idą do ludzi, a nie do programów.
Takie rzeczy, to wtedy jak będziesz już miał taką markę, że samo Twoje słowo zrobi swoje. Inaczej – spamujesz i tracisz czas.
Ważne: w revshare, które liczą zwykle 1-4 poziomy partnerów naprawdę nie „zabraknie” dla Ciebie ludzi. Nawet gdy wejdziesz później, lub gdy nie wejdziesz wcale (będą nowe programy, nie wszędzie musisz być).
Cała zabawa nie polega na tym, żeby być pierwszym.
Ona polega na tym, żeby ludzie Tobie ufali.
A jak mają zaufać skoro skaczesz z kwiatka na kwiatek, i rzucasz się na co się tylko da…? I to nie będąc jeszcze w topie marketingowców, którzy wiedzą, co robią i po co.
No jak?
Na koniec: wiele osób krótko działających w tej branży, ma często pretensje o to, że „pierwsi” powiedzieli komuś o danym programie a ten ktoś nie wszedł od nich, a gdy za tydzień o tym samym programie wspomniał jakiś „lider” to do niego weszli. Wiesz dlaczego tak się stało? Dlatego, że ten lider zapewne program sprawdził, nie rzucał się z kwiatka na kwiatek nie siał codziennie na grupach informacji o nowych cud biznesach i ma coś jeszcze: wiarygodność i nazwisko.
A nazwisko to coś, co tutaj trzeba sobie wypracować.
P.S Czy wskakując do każdego nowego programu ze złudzeniem, że to będzie dla Ciebie deal życia, i promując to gdzie się da i jak się da, na pewno pracujesz nad tym, żeby Twoje nazwisko było dobrze kojarzone? Czy może szukasz „czarnego konia”, który nakupi miliony i zgarniesz kupę prowizji?
P.S 2 I co osiągnąłeś w programie, który reklamowałeś jeszcze wczoraj?
.
Lepiej chyba tego nie można było ująć, ale myślę, że każdy kto tu zaczyna musi swoje przejść i uczyć się na swoich błędach. Te błędy kosztują, ale jak się nie straci nie zrozumie się na czym tak naprawdę ta dywersyfikacja polega. Często ci, którzy są w Revshare dłużej powtarzają – najpierw zarób, potem dywersyfikuj. Święta racja. W 100 % popieram to co napisałaś: „Ludzie idą do ludzi, a nie do programów”.
Dokładnie tak Kasiu:)
Ja również musiałam pewną lekcję odrobić i w ogóle to myślę, że jeśli każdy nie „przejedzie się” w pewnych sprawach na własnej skórze, to tego nie zrozumie w 100%. Nawet jeśli ja tu sobie pomarudzę, i pogderam, to pewne ścieżki musimy przejść sami i już.
super felieton , brawo Ola !!!
No Ola jednym tchem przeczytałam ten artykuł …. świetnym językiem piszesz ( zresztą jak wszystkie artykuły) trochę humoru, przekomarzania się, dystansu ale wszystko trzyma się kupy i sprawia, że nie jedna Osoba wreszcie zobaczy jakie robi błędy i co najważniejsze ocknie się z tego jak piszesz ADHD 🙂 …. chociaż z drugiej strony większośc żyje nadziejami na trafienie na nieziemski, najcudowniejszy, najwspanialszy biznes stworzony na potrzeby tylko właśnie tej Osoby…… a jak okazuje się ze po tygodniu nie ma kasiorki to od nowa zaczyna się szukanie hehehh i tak życie płynie na szukaniu okazji …. zastanawiam się ….może to takie nowe hobby a my o tym jeszcze nie wiemy …:P
Hahaha, a o tym nie pomyślałam 😉
Ale tak poważnie: pewne revsherowe ( a może raczej biznesowe) lekcje, każdy musi odrobić sam. Inaczej się nie nauczymy.
Na własnych 4 literkach najlepiej, nawet jeśli bardzo chciałoby się kogoś „ustrzec” przed błędami, to w wielu przypadkach – nie ma na to mocnych. Czego doświadczymy, to zapamiętamy.
Tak jak w życiu – analogia – warto mieć szerokie zainteresowania, ale specjalizować się w jednej/kilku. Łapanie zbyt wielu srok za ogon nigdy nie było dobre. Chyba 🙂
Dokładnie tak jak piszesz , z resztą nie pierwszy raz studząc zapały i sprawiając to , aby ludzie wreszcie ” włączyli ” myślenie , dziękuję 🙂
Ola dziękuję. Ja jestem w sumie nowy w tym biznesie i to dla mnie cenna wskazówka.
Tego mi było trzeba, żeby potwierdzić przypuszczenia. DZIĘKUJĘ! 🙂
Olu, jak zwykle pelen profesjonalizm, szacun, a tak nawiasem, czekam na Twoja pierwsza ksiazke, James w Twoim wieku mial firme transportowa na Tajwanie dopiero pozniej napisal 65 ksiazek. A Ty poszlas na sktoty 🙂 . Jeszcze raz. fajnie sie Ciebie czyta. Pozdrawiam
65 książek… ileż to zarwanych wieczorów 🙂 😉
Jakoś nie ciągnie mnie do książki, ale dziękuję Ci, bardzo miło mi to słyszeć 🙂
Świetny wpis Aleksandro. Wszystko o czym piszesz już za mną, ale lepiej bym tego nie ujął.
I każdy kto rozpoczyna zarabianie w internecie musi chyba przejść ten okres i otrzymać kubeł zimnej wody na głowę.
ZDROWY ROZSĄDEK i odpowiednia proporcja intuicji oraz logicznego rozumowania i można iść do przodu.
Dzięki za wiedze 🙂
Pani Aleksandro z przyjemnoscia czytam pani artykuly i lykam kazde slowo z zachlannoscia!!! Bardzo ciekawie opisane na swoim przykladzie poczynania dzialan w zarabianiu online,ogromna wiedza i przyswajalny jezyk dla mnie jako odbiorcy i osobie,ktora wciaz sie uczy i szuka najlepszej drogi aby jak najmniej w tym biznesie popelnic bledow ,chociaz zgadzam sie ,ze na wlasnych bledach najlepiej sie uczymy ,,analizujemy potem by ich nie powtorzyc!!Dziekuje.bardzo pozdrawiam i zycze powodzenia oraz jak zawsze czekam na nastepne wpisy
O, bardzo miło mi to czytać, dziękuję uprzejmie i cieszę się, że artykuły się przydają 🙂