Sekty wyznawców, czyli moc słowa i słabe umysły

sektySamozwańczy „wielebny” Jim Jones, czyli amerykański kaznodzieja, mając ledwie 24 lata założył własny kościół nazwany Świątynią Ludu. 18 listopada 1978 roku prawie tysiąc jego wyznawców, oczarowanych tym, co im wciskał do głów, popełniło zbiorowe samobójstwo. Kieliszki z napojem owocowym zawierającym cyjanek potasu najpierw podali własnym dzieciom. Potem wypili sami.

Dokładnie 909 osób odebrało sobie w ten sposób życie: wszystko, po latach spędzonych we wspólnocie Świątyni Ludu i po płomiennym kazaniu Jima Jonesa, które trwało ledwie 45 minut i ogłaszało, że już nadszedł ten czas.

Jeśli się nie mylę, to było największe zbiorowe samobójstwo w historii.

Kim był Jim Jones? Doskonały manipulator i siewca słów, które rozpalały w ludziach życie i równie szybko potrafiły rozpalić chęć śmierci? Czy może cwana szuja, która po prostu chciała ograbić innych, ale przypadkiem sama skończyła z kulką w głowie?
I o wiele ważniejsze pytanie: kim było 909 osób, odejmijmy z tego 1/3 dzieci czyli kim było 606 osób, które uwierzyły tak bardzo, że skutecznie targnęły się na własne życie?

Kogo da się zmanipulować tak mocno? Tak bezwzględnie?
Czy to byli ludzie słabi, zniewoleni umysłowo, emocjonalnie, społecznie, czy może byli ludźmi o słabych umysłach?

.

Dlaczego światem rządzi dzisiaj garstka bogaczy, a miliony ludzi biernie to akceptuje, ba! – nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że są jedynie pracowitymi mrówkami w pewnym wielkim projekcie, z którego nigdy nie dostaną nawet kawałka tortu?

Jak to możliwe, że sektami wyznawców (świadomych, bądź nie!) rządzą jednostki? I czy należałoby tym jednostkom przypisać wybitność umysłową, czy nie? To przerażające, ale śmiem twierdzić, że nazywanie pewnych ludzi potworami, manipulatorami, geniuszami zbrodni itd. spłyca to, kim byli, co potrafili i w jaki wybitny (serio! wybitny! Niestety…) sposób, potrafili kierować tłumami.

Sekty wyznawców

Dzisiaj, ze słowem sekta kojarzymy głównie wielkie wydarzenia i społeczności, które w jakiś sposób odcisnęły piętno na ludzkości. Sekty religijne. Przede wszystkim.

Ale wokół nas, w dzisiejszych czasach takich sekt jest znacznie więcej.
Są bardzo wysublimowane, ubrane w piękne fatałaszki, uśmiechnięte, radosne, i czasem nawet bez przypiętej ideologii religijnej.

.

Weźmy taka politykę: kilku „gadów” na szczycie i tysiące ludzi, którzy wyzywają się wzajemnie w ich obronie na grupach internetowych, forach, portalach i na facebooku. Grupka wybitnych graczy mentalnych pierdzących w sejmowe stołki i rozpalających do czerwoności ogień ludu. Nienawiść, miłość, wytworzenie potrzeby obrony jakiegoś mitycznego tworu jak „prawdziwa ojczyzna”, czy „matka ojcowizna”. Kilka sprytnych ruchów marketingowo-propagandowych w połączeniu ze słowem plus pewnością siebie, i brat bratu rzuca się do gardła, o sprawę, która albo go nie dotyczy, albo stworzono ją tak, by zdawała się być najważniejszą na świecie.

Słowa, które są nam podawane, mają wielką moc.

.

Weźmy takie firmy MLM: kilku nadmuchanych jak balon mega liderów pompuje wizję milionerskich fortun, pieniędzy, zysków pasywnych, ever forever bogactwo i splendor. A za nimi podążają tłumy, które czują się wybrańcami. Wybrańcami nowych technologii, wybrańcami firmy, struktury, zespołu. Awanse, sranse. A po roku czy dwóch okazuje się, że jakby dobrze przeliczyli wydatki, to z rzekomej pasywki nie zostaje nic, albo jeszcze trzeba do tego dopłacić.

.

Weźmy takie marki: dwa wiodące czarne napoje, pani przy kasie, pan przy kasie. Co pani ten napój pije? Przecież to szajs, mój jest o wiele lepszy! To czarne i to czarne. Oba podobno świetne do odrdzewiania śrub. Ale ludzie kupują wizję, słowa, reklamę i… twoje to szajs. Co Pan mi tu wyskakuje? Ja litr dziennie piję i jak świetnie wyglądam! Moje dzieci to piją! Truje pani dzieci, jakby pani piła moje, to by nie były takie otrute. Itd.
Mam w rodzinie osobę, która jeden z czarnych napojów wprost uwielbia. Pamiętam jak jednego poranka cała zdenerwowana chodziła po domu mrucząc „nie mam mojego czarnego napoju! Wszystko wypili, nic nie zostało!”. „Jak zaraz nie dostanę czarnego napoju to zwariuję i komuś przywalę”, „Jaki ja jestem zdenerowany jak go nie ma!”. Itd. itd

.

Słowa, które są nam podawane, mają wielką moc

Słowami okrasza się dziś wszystko.
Wielkie, długie teksty coś wychwalające, coś krytykujące.
Krótkie, chwytliwe slogany, które tłumy powtarzają przez lata, od lat.
Zdania, które wpadają im w pamięć niemal tak mocno, jakby były wyryte na nagrobku.
Nagłówki budzące emocje.
Nagłówki sprzedające produkty.
Nagłówki nawołujące do określonych postaw.
Nagłówki wpajające nam coś, co powtórzone sto razy stanie się prawdą, chociaż nawet koło niej nie leżało.

Słowa + pewność siebie.

.

Każda marka chciałaby mieć sektę swoich wyznawców, chociaż dzisiaj nazywa się to znacznie ładniej… Społeczność konsumentów. Zespół partnerów. Drużyna wspólnych pasji. Towarzystwo Dobrej Mocy. Kółko modlitewne XYZ. Grupa fanów. Świadomi Konsumenci. Master Traderzy. Profi marketerzy. Wszędzie lider, wódz, ojciec założyciel (jeden lub kilku). I owieczki. Plus silne przekonanie, że to co ów mówi i jak mówi – formuje jedyną Prawdę.

Albo… hmmm Świątynia Ludu.

Mam tylko szczerą nadzieję, że członkowie tych wszystkich świątyń nie wezmą się kiedyś za łby. Chociaż z dwojga złego byłoby to chyba lepsze, niż uwierzenie na słowo jakiemuś kaznodziei i wypicie kieliszeczka z cyjankiem potasu.

Zamknij oczy za chwilę.
Zastanów się czy wokół Ciebie są jakieś sekty.
Bo są na pewno, być może ich nie widzisz.

Mocne słowa, wybitne jednostki i słabe umysły, które chcą być „zaopiekowane”.
Schemat znany od lat, ale unowocześniony.
Zgodnie z duchem czasu.

2 komentarze