Teoria vs praktyka w biznesie, czyli od kogo warto się uczyć?

teoriaJakiś czas temu trafiłam na FB na ciekawą opowieść człowieka (wybaczcie, nie pamiętam imienia), który chodził na wykłady z ekonomii do uznanego profesora. Któregoś razu po wykładzie na temat Wolnego Przepływu Pieniądza (jeśli dobrze pamiętam) student opuszczał budynek w tym samym czasie co profesor. Student wsiadł do swojego nowego samochodu, na który sam zarobił (własny biznes), a profesor do za przeproszeniem pyrczącego złoma z poprzedniej epoki.

Praktyka w biznesie – ważniejsza niż regułki

W tym momencie student zatrzymał na nim wzrok i zastanowił się co on tutaj robi. Kto uczy go o finansach, ekonomii i pieniądzach? Człowiek, który wykłada o Wolnym Przepływie Pieniądza i który w praktyce nie ma o tym ma zielonego pojęcia. Bo nie ma pieniędzy. Czego ten ktoś może go nauczyć? Regułek?

Podsumowanie tej myśli jest dość oczywiste: młody gniewny, obrotny, zaradny, biznesmen postanowił się podszkolić – studia, tytuł etc etc. Tylko od kogo?

Czy powinniśmy się uczyć od nawet najbardziej utytułowanych teoretyków z teczką i dyplomem przechadzających się po szkolnych korytarzach, czy od praktyków często bez dyplomu, którzy jeżdżą tymi swoimi BMW, wakacje spędzają w najciekawszych miejscach świata i zgarniają nagrody w konkursach typu „Przedsiębiorczy roku”?

Kto da nam więcej?

Nie twierdzę, że wiedza jest zła (w szkole byłam kujonem), ale czy nie lepiej jako „nauczyciela” wybierać w dorosłym życiu kogoś, komu się biznesowo udało, niż kogoś, kto tylko pięknie ubiera teorię w słowa?

4 komentarze

  • Parę dni temu trafiłem na Twoją stronę i łykam artykuły jak szalony. Dobra robota. Zgadzam się z tym postem, jednak nigdy nie wiemy, czy ktoś jeżdżący złomem nie ma kilku mln w inwestycjach i nie chodzi do pracy, bo ją lubi. 🙂

  • Maniaodkrywania.pl

    Hej Ola. Dopiero trafiłam na Twojego bloga i wpisy wertuje od początku.
    Sama prowadzę swój biznes już od 4 lat. Rozwinął się bardzo sprawnie. Jednak zawsze miałam jakieś kompleksy, że nie mam wyższego wykształcenia (rzuciłam studia). Najgorzej bylo przyznać się do tego przy klientach, w bankach itd. Niby firma dobrze prosperujaca a Pani prezes szkoły nie umiała skończyć… Trochę to była dla mnie prywatna walka z systemem. Bardzo się denerwowalam jak inni zaliczali „na cwnaiaka”. Wiedziałam, że szkoła nie jest mi potrzebna na tym etapie, ale dla własnego świętego spokoju zdecydowałam się wrócić na studia. Historia z Twojego wpisu to 100 % prawda.
    Zaparlam się już, że tym razem skończę ale gdyby nie to, pewnie znów bym rzuciła to w cholerne, bo miewam wrażenie, że mam większą wiedzę praktyczną od połowy profesorów. Mam tylko nadzieje, że zacznie się to zmieniać i jak moje dzieci będą studiować, nie będzie już tak absurdalnego systemu…
    Pozdrawiam!